No cóż zima nas olała po całej linii. Jeszcze w ostatnim poście śniegu było całkiem sporo a teraz widok z tego samego okna na tą samą okolicę przytłacza niemiłosiernie i działa strasznie depresyjnie.Szaro buro i ponuro. Weźcie mnie zastrzelcie.
Ale dobra nie będę już dołował.W każdej pogodzie można dojrzeć jakieś plusy, szczególnie gdy można skorzystać z słonecznej i niezwykle ciepłej jak na grudzień pogody z dawno nie widzianym przyjacielem. Tak też było wczoraj, telefon "idziemy na rower??" jak mógłbym odmówić. Pojechaliśmy pozwiedzać okolice, i zobaczyć jak idą prace nad nowym praktikerem. Dziwne uczucie przejeżdżać koło zamkniętego makro i móc jechać cała szerokością ulicy nie będąc przy tym rozjechanym kilkukrotnie. Po obejrzeniu postępów w pracach, wykorzystaliśmy tor gokartowy do jazdy rowerami a właściwie małego wyścigu ehh wiatr we włosach i korba a właściwie pedał iskrzący po asfalcie w zakrętach to jest to :D Byliśmy także w parku im Jana Pawła II na chwile usiąść i powspominać stare czasy.
Tak poza tym nie wiem czy pamiętacie, jak pisałem że przyuważyłem znak "inne niebezpieczeństwa" z tabliczka "promieniowanie żył wodnych"?? Pewnie już nie pamiętacie ale miałem kiedyś zamieścić fotkę z tym niecodziennym pomysłem naszych zacnych drogowców. Dzięki uprzejmości Serafina zwanego także H@kerem możecie podziwiać w pełnej okazałości aż cztery znaki z niecodziennym ostrzeżeniem. Ustawiono je na wszystkich wjazdach na skrzyżowanie ul. Skłodowskiej.
Ach ci nasi drogowcy, każda wymówka jest dobra by nie poprawiać skrzyżowania, bo jak wiecie nasi drogowcy wyznają zasadę "zarobić i nic nie zrobić"
Swoja drogą rozglądam się za nowa cyfrówką, mój kochany samsung ma już za sobą masę fotek i badpixele baterie trzymają króciutko.
Do zobaczenia za jakiś czas
niedziela, 27 grudnia 2009
piątek, 18 grudnia 2009
Zima nastała
Zima to magiczny czas, pomimo że jeszcze w kalendarzu jest jesień, to za oknami na drzewach i ulicach widać piękna spokojną biel. Biała śnieżna zima to moja ulubiona pora w roku(Poza słonecznym ciepłym latem oczywiście:)). A jako że uważam ten czas za magiczny, nie omieszkałem zrobić paru zdjęć (nocnych oczywiście). A oto i parę fotek.
No i jeszcze fotka mojego dzisiejszego nabytku. Co prawda mój kochany komputerek olewa wszelakie klawiatury i inne wtykane mu na siłę rzeczy, ale ja się tak szybko nie poddaje i zmuszę go by z nią współpracował.
No i jeszcze fotka mojego dzisiejszego nabytku. Co prawda mój kochany komputerek olewa wszelakie klawiatury i inne wtykane mu na siłę rzeczy, ale ja się tak szybko nie poddaje i zmuszę go by z nią współpracował.
niedziela, 13 grudnia 2009
Niewiele tego ale zawsze coś
Ehhh choróbsko dalej mnie trzyma, ale nie o tym dziś.
Tak się składa że dziś spadł pierwszy "konkretniejszy" śnieg. Co prawda nie wiele tego było powiedziałbym nawet ze malutko ale chwilami czuć było zimę. A ze chwilowo dostałem natchnienia do zdjęć robienia to, i makro zrobiłem. Niestety gdy człowiekowi zimno w rękę a obiekt ani myśli ładnie się ustawić i przy tym nie rozpuścić.
No i jeszcze fotka na ulicę która stawała się powoli biała, niestety po chwili wyszło słońce i wszystko się rozpuściło.
Tak się składa że dziś spadł pierwszy "konkretniejszy" śnieg. Co prawda nie wiele tego było powiedziałbym nawet ze malutko ale chwilami czuć było zimę. A ze chwilowo dostałem natchnienia do zdjęć robienia to, i makro zrobiłem. Niestety gdy człowiekowi zimno w rękę a obiekt ani myśli ładnie się ustawić i przy tym nie rozpuścić.
No i jeszcze fotka na ulicę która stawała się powoli biała, niestety po chwili wyszło słońce i wszystko się rozpuściło.
sobota, 12 grudnia 2009
No i skończyło się rumakowanie
Od jakiegoś czasu, czyli jakieś dwa tygodnie albo półtora było przyjemnie. Robiłem to co uwielbiam, czyli pracowałem przy naprawie komputerów. Miałem ręce pełne roboty a raczej pełne części komputerowych, dostawałem różne wyzwania (lub zlecenia jak zwał tak zwał). Czułem się potrzebny miałem chęci do działania, byłem w ciągłym ruchu. Co prawda nie udało mi się pojechać na masę krytyczną ale jakoś to przeżyję.
Zarabiałem średnio 10zł od wyzwania a jako że było ich sporo mogłem zainwestować w trochę porządniejszy sprzęt.
Co nie zmienia faktu że to i tak "tania" chińska podróbka.
Kupiłem nowe tusze, a poprzednie które mi zalegały spieniężyłem. Dostałem też dwie myszki do naprawy jak się okazało jedna zalana, (od siostry) a druga tak brudna od środka tak że nie chciałbym wam psuć apetytu jej widokiem, powiem tylko że to wszystko co ludzie mają na paluchach (tłuszcz, jakieś okruchy, czasem włosy, i inne takie) przylepia się do scrolla w myszce i osadza się w jej środku. W tej myszce tego czegoś było bardzo dużo i wyglądało za przeproszeniem jak gówno z włosami(dosłownie nie w przenośni). Po oczyszczeniu myszka działa, i wygląda całkiem przyjemnie jako że jest na kabel, zastępuje moja dotychczasowa bezprzewodowa na czas jej ładowania. Zalaną tez wyczyściłem z tą różnicą że musiałem wylutować przycisk, ponieważ lepki napój którym myszka została zalana, zlepił części ruchome. Poniżej fotka, tak dla ludzi którzy nigdy nie widzieli myszki od środka i tego jak zbudowany jest przycisk.
Naprawiając komputer koledze trafiłem na ciekawy dysk twardy po pierwsze jakaś chińszczyzna, ale posiadał ciekawie rozwiązane zasilanie. Posiadał dwie możliwości podłączenia zasilania za jednej strony SATA co mnie nie dziwi bo dysk był podłączany tym zacnym standardem do płyty, ale z drugiej strony miał miejsce na MOLEXa a to już nie było takie standardowe.
Do tego wszystkiego nie był wykrywany przez płytę główną ale mimo tego system odpalał (Vista), to znaczy próbował odpalić. Po wyjęciu uszkodzonej karty graficznej i podłączeniu pod wyjście na płycie głównej z napisem nie podłączać (oj jak ja to lubię, zawsze podłączaj tam gdzie pisze że nie wolno) oczom ukazał się ekran startowy Visty ale po chwili się wyłączał. Chwila grzebania w biosie i już ładzia :D a dwie dychy moje. Poza tym majstrowałem głównie szkole bo tam zawsze coś się psuje co mnie bardzo cieszy:D
Przy okazji powrotów do domu ze szkoły. Mając jak zwykle aparat przy sobie, pstrykałem fotki nocne ulic jakoś tak bez większego zastanowienia. Nie warto ale i tak wam je pokaże bo wredny jestem:P
Jako że kościół św. Wawrzyńca już obpstrykałem ze wszystkich stron, to czas zmienić obiekt tym razem kościół św. Teresy moim zdaniem od zewnątrz niezbyt ciekawy, prosta bryła, ładnie utrzymany teren przy kościele, nic więcej co by mnie w nim fotograficznie pociągało. Ale mimo to sfotografowany dla przełamania ciągu fotek Wawrzyńca.
W miedzy czasie zdałem już trzy zaliczenia i jestem z nich zadowolony. Okazało się też że jedzenie słonecznika skutkuje zasypaniem klawiatury.
I tak pisze tą notatkę chorując na nie wiadomo co i żałując że nie mogłem dziś jechać do Krakowa za free i pozwiedzać trochę, a byłem już zapisany na wyjazd.
Zapamiętajcie jedno, co się planuje to się zepsuje. Jednak najlepiej jest żyć chwilą bo inaczej wszystko się wali. Ale to chyba tylko ja tak mam.
Do następnego razu, nara :D
Zarabiałem średnio 10zł od wyzwania a jako że było ich sporo mogłem zainwestować w trochę porządniejszy sprzęt.
Co nie zmienia faktu że to i tak "tania" chińska podróbka.
Kupiłem nowe tusze, a poprzednie które mi zalegały spieniężyłem. Dostałem też dwie myszki do naprawy jak się okazało jedna zalana, (od siostry) a druga tak brudna od środka tak że nie chciałbym wam psuć apetytu jej widokiem, powiem tylko że to wszystko co ludzie mają na paluchach (tłuszcz, jakieś okruchy, czasem włosy, i inne takie) przylepia się do scrolla w myszce i osadza się w jej środku. W tej myszce tego czegoś było bardzo dużo i wyglądało za przeproszeniem jak gówno z włosami(dosłownie nie w przenośni). Po oczyszczeniu myszka działa, i wygląda całkiem przyjemnie jako że jest na kabel, zastępuje moja dotychczasowa bezprzewodowa na czas jej ładowania. Zalaną tez wyczyściłem z tą różnicą że musiałem wylutować przycisk, ponieważ lepki napój którym myszka została zalana, zlepił części ruchome. Poniżej fotka, tak dla ludzi którzy nigdy nie widzieli myszki od środka i tego jak zbudowany jest przycisk.
Naprawiając komputer koledze trafiłem na ciekawy dysk twardy po pierwsze jakaś chińszczyzna, ale posiadał ciekawie rozwiązane zasilanie. Posiadał dwie możliwości podłączenia zasilania za jednej strony SATA co mnie nie dziwi bo dysk był podłączany tym zacnym standardem do płyty, ale z drugiej strony miał miejsce na MOLEXa a to już nie było takie standardowe.
Do tego wszystkiego nie był wykrywany przez płytę główną ale mimo tego system odpalał (Vista), to znaczy próbował odpalić. Po wyjęciu uszkodzonej karty graficznej i podłączeniu pod wyjście na płycie głównej z napisem nie podłączać (oj jak ja to lubię, zawsze podłączaj tam gdzie pisze że nie wolno) oczom ukazał się ekran startowy Visty ale po chwili się wyłączał. Chwila grzebania w biosie i już ładzia :D a dwie dychy moje. Poza tym majstrowałem głównie szkole bo tam zawsze coś się psuje co mnie bardzo cieszy:D
Przy okazji powrotów do domu ze szkoły. Mając jak zwykle aparat przy sobie, pstrykałem fotki nocne ulic jakoś tak bez większego zastanowienia. Nie warto ale i tak wam je pokaże bo wredny jestem:P
Jako że kościół św. Wawrzyńca już obpstrykałem ze wszystkich stron, to czas zmienić obiekt tym razem kościół św. Teresy moim zdaniem od zewnątrz niezbyt ciekawy, prosta bryła, ładnie utrzymany teren przy kościele, nic więcej co by mnie w nim fotograficznie pociągało. Ale mimo to sfotografowany dla przełamania ciągu fotek Wawrzyńca.
W miedzy czasie zdałem już trzy zaliczenia i jestem z nich zadowolony. Okazało się też że jedzenie słonecznika skutkuje zasypaniem klawiatury.
I tak pisze tą notatkę chorując na nie wiadomo co i żałując że nie mogłem dziś jechać do Krakowa za free i pozwiedzać trochę, a byłem już zapisany na wyjazd.
Zapamiętajcie jedno, co się planuje to się zepsuje. Jednak najlepiej jest żyć chwilą bo inaczej wszystko się wali. Ale to chyba tylko ja tak mam.
Do następnego razu, nara :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)