sobota, 10 września 2011

Drugi piątek miesiąca :D

Już od rana dzień zanosił się rowerowo, więc umówiwszy się z Agusią wybrałem się pod Kauflanda, gdzie będąc nieco przed czasem, obserwowałem uliczną wojnę między kierowcami w korkach.

 Po chwili gdy Aga kupiła już prezent dla babci, pojechaliśmy do parku posiedzieć i popodziwiać nowe graffiti. Chłodny wiatr szybko wywiał nas z parku, a jako że do masy zostało jeszcze trochę czasu trzeba było wymyślić jakąś miejscówkę na dopicie tymbarków. Ostatecznie rowery trafiły do przydomowej rowerowni a my mogliśmy w spokoju rozkoszować się tymbarkami i muzyką. Tak czas jakoś czas zleciał, że spóźniliśmy się nico na spotkanie z Serafinem i Piernikiem. Ale ostatecznie pojechaliśmy wszyscy razem pod Biedronkę po kiełbasę "Zajebistą" i inne "takie tam".
Po obrabowaniu marketu z wszystkich dóbr  i zwerbowaniu jeszcze trzech kolaży, pojechaliśmy na plac Warszawski.


 Po czym ruszyliśmy na kolejny podbój miasta. Przejazdu nie będę opisywał bo średnio mi to idzie, powiem tylko że trasa się zmieniła i to znacznie :D
Więcej niech opowiedzą fotki











 Po przejeździe tradycyjny After w bardzo licznym gronie, bo na oko było 25 osób. Kiełbaski, tymbarki, kola z Lidla i  masa śmiechu. Czyli after udany jak zwykle.
Powrót do domu poszedł całkiem szybko, chociaż wolałem jechać tempem defiladowym :D
Wieczorne odprowadzanie skończyło się koło cmentarza na Mikulach gdzie zagadaliśmy się z Goofym i Serafinem. W domu byłem trochę po godzinie zero :D
To tyle z piątku. Pozdro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz