niedziela, 27 września 2009

ehhhh

Po dwóch dniach w nowej szkole mam dość. Jeżeli tak miały by wyglądać studia to ja dziękuję. Na domiar wszystkiego nic mi nie wychodzi, byle kompa nie potrafię naprawić a nigdy nie miałem z tym problemów. Sprzączka z paska mnie olała i się urwała mało mnie nie zabiła. Nie mam kasy, i nawet mój ulubiony tymbark ma mnie gdzieś co wyraża kapslem. 


Tylko jedno mnie dziś pocieszyło, znam alternatywna nazwę dla jednego z narzędzi 

Brzmi ona:

"Impulsownik kinetyczny"

Kto zgadnie czego dotyczy ta nazwa??:D 

wtorek, 22 września 2009

Pająk


Pająk się na mnie gapi :D normalnie takie słodkie oczka ma :D a chwilę później wskoczył mi na aparat :P 


Czas na chwyty


Mam już chwyty jeszcze tylko 

-Opony+dętki

-Przerzutki

-Kasetę

-Łańcuch

-Hamulce+klamki

-no i licznik:D 


środa, 16 września 2009

Kolejne cześci


Jak w temacie kolejne części, nowiutkie koła które na sklepie czekały na mnie rok. :D Niestety czeka mnie zmiana przyzwyczajeń co do pompowania, z wentyla samochodowego awansowałem na prestę. Nie można mieć wszystkiego. 


A oto moja duma piękne, i co najważniejsze metalowe :D manetki Deore Lx a jako że dostałem ładny komplecik z linkami i pancerzami to nie omieszkałem, założyć co z resztą widać na fotce, piętro wyżej. 


poniedziałek, 14 września 2009

To była jazda:D


Dziś miałem okazje jechać na rowerze w końcu, na prawdę bardzo mi tego brakowało. Ale jechałem rowerem nie byle jakim, bardzo możliwe że już unikatowym i wartościowym. Rower ten pochodzi w roku 1950, plus minus 3 lata czyli jest dużo starszy ode mnie, nie jest może w najlepszym stanie, bo suport ma nie dokręcony koła dość rozcentrowane, pedały w kiepskim stanie i złamaną sprężynę siodełka. Ale ten piękny sprzęt jest weteranem, zabrałem go od dziadka, bo chciał go wyrzucić na śmietnik, a mi szkoda było takiego cuda. Przyjechałem nim po pracy u dziadka do domu . Było to bardzo ciekawe przeżycie, to dziwne uczucie podczas korzystania z hamulców, które działają zupełnie inaczej niż w dzisiejszych rowerach. Torpedo może i jest znane i używane do dziś ale w tych czasach, hamulec którego zasada działania, polega na dociskaniu drewnianego klocka, do górnej części opony to już rarytas. Doznania podczas jazdy są trudne do ujęcia słowami. Szczególnie że przednia sprężyna w siodełku była pęknięta, i dwa baaardzo ostro zakończone pręty, wystawały na samym przecie siodełka, czyhając  i złowieszczo skrzypiąc w kierunku wiadomym. Przyznam szczerze nie jeździłem rowerami trekingowymi ani kolarzówkami, dalej niż parę metrów, więc nie mam doświadczenia, ale jazda na tym rowerze była niesamowicie wygodna i bardzo szybka do tego płynna, dystans od dziadka do domu czyli jakieś 6 kilometrów, przebyłem bardzo szybko nie męcząc się w ogóle. Rower ten przypomina trochę ten na fotce na samej górze posta. Tyle że nie ma czarne stalowe felgi piasty i suport wyposażone w kalamitki, a to już naprawdę jest niespotykane. Gdy doprowadzę go do porządku, to dodam parę fotek, czeka go zmiana pedałów i siodełka, ale resztę zamierzam zostawić w stanie takim jaki był w latach 50, jedynie go porządnie wyczyszczę i nasmaruję. 

czwartek, 10 września 2009

Kolejna cześć

Jak w tytule, kolejna część mojego przyszłego rowerka który już wygląda przyzwoicie, jednego jestem pewien, takiego samego roweru, niema i nigdy nie będzie miał nikt, poza mną:D


Koszmary

Dziwna była wczorajsza noc. Gdy położyłem się wczoraj koło 22, jakoś nie mogłem zasnąć, ale to akurat mnie nie dziwi, zdarza się czasem. Leżałem tak do 23:20, pamiętam dokładnie bo spojrzałem na zegarek, który jest przede mną, spojrzałem ponieważ moja drukarka akurat o tej godzinie, rozpoczęła auto-czyszczenie(Brother DCP-135C) i zazwyczaj robi to dość głośno, jak na standardy nocne. Ale zdziwiło mnie to że ta czynność zajmowała jej zazwyczaj co najwyżej 5 min, wczoraj jednak było inaczej. Wsłuchuje się w kęconce się wałki, przesuwające się dysze, i ten cały rumor, jaki ta drukarka produkuje podczas czyszczenia,  mijają minuty po 15 min przestała myślę że to jakiś rekord, bo nigdy to tyle nie trwało. Ale pomyliłem się po kilku sekundach przerwy zaczęła od nowa, kolejne 15 min. Przeleżałem i przemilczałem w sumie i tak nie chciało mi się już wstawać i sprawdzać co jest nie tak. Poszedłem w końcu spać, o 23:59 znów się przebudziłem. spoglądam na zegarek. I idealnie w tym momencie gdy wybiła godzina 0:00, usłyszałem przeraźliwy pisk, krzyk nie wiem jak to ująć szybko zerwałem się z łóżka, podbiegam do radio budzika, ale to nie on a dźwięk nadal świdruje mi uszy, podbiegam do małej kolekcji zegarków, ale to też nie one, to coś na biurku, chwytam źródło dźwięku, jest nim mój mały głośnik z nokii.

Co najbardziej zastanawiające, ten głośnik nie ma żadnego zegarka nie miał nic co mogło by go włączyć akurat o północy. Wyłączyłem go i wyjąłem baterie na wszelki wypadek, a dobrze pamiętam że nie zostawiałem go włączonego, ten dźwięk to pewnie rozładowująca się bateria i kondensator podtrzymujący napięcie w głośniku. Ale gdy się już położyłem i usiłowałem usnąć, nękały mnie koszmary.   Kto wie może to przez te trzy dziewiątki w dacie 09.09.09. Tego pewnie się nigdy nie dowiem. 

środa, 9 września 2009

Jedno z moich hobby

Wszystkie rzeczy maja to do siebie, ze nie mogą działać wiecznie. Dziś więc przyszło mi naprawiać telewizor, który się u siostry zepsuł. Jak śpiewa Paktofonika


„Niby było wszystko OK. .. ta

Kumasz, telewizor? Fatalne rozdanie

Zakłócenia z atmosfery, szmery, bajery,

Sranie w banię, pierdolenie na scenie

Myśl, ten nabytek to nieporozumienie

Przyzwyczajenie, zobowiązanie

Dla dzieciaka niech bajki ma, ma na ekranie

Filip, bieda.. rady tu nie da nikt

telewizor się nie bał, zjebał się w mig

chciałem naprawić, lecz się nie dał i znikł

i znikły jego wewnętrzne atuty,

samo opakowanie, w środku pusty, zepsuty

stukam, telewizor, sygnał nie dociera,

wypierdolić, w pizdu i cholera”


Tyle że ja mam tak dziwny charakter, że nigdy nie idę na łatwiznę, zawsze muszę sobie życie skomplikować. Tak więc zamiast wyrzucać, zacząłem naprawiać. Poniżej parę fotek z wnętrza wspomnianego wcześniej odbiornika, zwanego telewizorem :D.





Ale to nie wszystko co dziś mnie spotkało. Zaraz po naprawie telewizora, pojechałem do miasta, ponieważ okazało się że mój profil w Copernicusie, nie wystartuje tak jak zakładałem. Więc od dziś będę pracował na tytuł Technik BHP, czyli człowiek który wam zawadza i czepia się krzywo powieszonej gaśnicy. Ale jako że przepisywanie, nie zajęło mi więcej niż 30 min, postanowiłem przeznaczyć resztę dnia, na zwiedzanie Gliwic, a w szczególności tamtejszych sklepów rowerowych.

Okazało się że mają tam bardzo fajne sklepy, z fachową, miłą i bardzo pomocną obsługą. Ale wracając jeszcze do Zabrza, byłem ciekaw jak sprawuje się nowa komunikacja między Zabrzem a Gliwicami, jak się okazało w stronę Gliwic całkiem nieźle, bana zwana tez tramwajem z centrum Zabrza do zajezdni jedzie 12 min, i co mnie baaaardzo zdziwiło, natychmiast po przyjechaniu bany, wyjechał z zajezdni autobus, do którego czym prędzej wsiadłem. Jazda do Gliwic z centrum Zabrza z przesiadką trwała 26 min czyli nie jest źle. Niestety nawet najlepszy autobus nie zastąpi mi tramwaju.


Po dojechaniu do Gliwic zacząłem zwiedzanie, przechodząc pod postem koło forum widziałem genialny plakat, który idealnie obrazuje to co teraz odczuwam, czyli nieznośną chęć jazdy na rowerze.


Przeszedłem koło forum, wpadłem przy okazji do sklepu rowerowego nieopodal, następnie wszedłem do przejścia podziemnego, prowadzącego do dworca w Gliwicach. Idąc tak i zbierając niesamowite ilości ulotek reklamowych, atakujących mnie ze wszystkich stron, czułem się jak „Śliczna blondynka w nocnym autobusie, oblegana z wschodu, zachodu, północy i południa ”. Postanowiłem więc zboczyć trochę z kursu, i przeszedłem przez Gliwicki targ, muszę stwierdzić że, zabrzański jest fajniejszy. Po przejściu przez stoiska targu, wyszedłem koło parku, w którym postanowiłem chwilę spocząć i poobserwować przyrodę. W pewnym momencie usłyszałem tępy dźwięk stukania, rozglądam się i co widzę? Ptaka z chorobą psychiczną zwanego popularnie dzięciołem :D Już dawno nie było mi dane oglądać żywego dzięcioła, i to do tego w akcji:D. Ale ile to można oglądać jak się ptak na pniu wyżywa. Poszedłem więc dalej, na rynku tłum jak zwykle, więc nie ma co tam czasu marnować. Idąc dalej, moim oczom ukazał się budynek poczty który zachwyca minę swą architekturą.



Następnie doszedłem, do placu krakowskiego gdzie spocząłem i delektowałem się napojem energetycznym. Po tej chwili obcowania z betonowym placem krakowskim, poszedłem złapać buso-banę powrotną, droga powrotna nie była już tak przyjemna jak droga do Gliwic, bo na zajezdni musiałem czekać dobre 15min co mnie bardzo wkurzyło, ale przeżyłem i dojechałem w końcu do centrum Zabrza, z kąt udałem się przez park, do sklepu rowerowego na ul Niedziałkowskiego i poszedłem w stronę nowo budowanego rada koło multikina. Obejrzawszy jak idą prace zacząłem powolny i mozolny powrót do domu.

Podczas tej wyprawy kupiłem w Gliwicach sztycę, czyli można powiedzieć że wypad się udał.


poniedziałek, 7 września 2009

Droga rowerowa

Jak widać na załączonym obrazku, post będzie o pięknej, ładnej, ścieżce rowerowej, prowadzącej z Mikulczyc do Rokitnicy. Ale zacznijmy od początku. Jako że jestem dziwny, to i moja dzisiejsza podróż, też  jest dość ciekawa. Godzina 9, jedziemy autem do centrum Zabrza, potem z buta chwile szlajamy się po naszym pięknym mieście,wsiadamy w "szejsetę"  zwaną tez autobusem:D. Dojechaliśmy do Gliwic, wysiadamy i mamy iść do zamieszkałej tam koleżanki. Owszem wiedziałem gdzie iść, ale zdaliśmy się na instynkt koleżanki która zapewniała, że doskonale wie gdzie idzie, ale jak to z kobietami baaaardzo często bywa, kłamała :D. I się trochę pogubiliśmy. Po zapytaniu tubylców, o drogę dotarliśmy do koleżanki, która już na nas czekała. Po gorącym przywitaniu, poszliśmy w kierunku rynku, załatwić pewne sprawy urzędowe. Tak szybko jak weszliśmy tak szybko wyszliśmy, ponieważ szkoda tracić młodości na stanie w kolejkach. Tak więc po namyśle poszliśmy do forum przeczekać największe poranne korki w urzędzie. I tak nam zeszło parę godzin na bezcelowym kręceniu się po centrum handlowym i bezcelowym "iściu" przed siebie byle do przodu. Jednak terminy gonią i doszliśmy w końcu do PUPu, załatwiliśmy co mieliśmy do załatwienia. Potem odprowadzając jeną z koleżanek trafiliśmy na plac piastów, gdzie wsiedliśmy do busa, zwanego "szejsetą" jadąc do domu na tyle rozmowa mi się kleiła, że zamiast wysiąść na swoim przystanku na mikulach wysiadłem na przystanku w rokicie. Korzystając z okazji postanowiłem przejść się, nowym rowerowym przybytkiem i porobić parę fotek. Muszę przyznać, że tak dobrze oznakowanej ścieżki rowerowej, jeszcze nie wdziałem. A oto parę fotek.









sobota, 5 września 2009

Przechadzka

Dziś, mając chwilę czasu, postanowiłem się przejść i obejrzeć co nasi kochani drogowcy, stworzyli w mojej okolicy. Oto pare fotek   













 Coś ostatnio, nie mam weny to twórczych nie przeciętnych postów.

piątek, 4 września 2009

Beznadzieja

Beznadzieja. Jakieś choróbsko mnie łapie, pogoda jest denna, kasy na mój kochany rowerek nima. A do tego koleżanki mnie namawiają od godziny do przepisania sie z copernikusa do jakiejś szkoły w Gliwicach. Najgorsze jest to że chyba im się udało i zaczynam się interesować inną szkołą.

Robota

Ostatnie dwa dni, zeszły mi na kładzeniu tynku mineralnego czy jak to się nazywa. 

Jako że jestem człowiek dziwny, to i tynku normalnie nie kładę. Zrobiłem to artystycznie. i wyszło coś takiego:



I trochę fotek w makro, na prośbę kolegi. 



wtorek, 1 września 2009

Czas na porządki

Jak w tytule czas na porządki, jako że zostało mi 2 giga na C i jakieś 4 na D, trzeba było coś z tym fantem zrobić. Tak więc użyłem mej wszechmogącej mocy i magii, aby wykonać rzecz nie możliwą, czyli przenieść  ponad połowę 40 gigowej partycji na drugą taka samą na której zostało 4 giga  

A oto i efekt. 27 giga wolnego na C i 12 na D nic nie usuwałem :D prócz kopii plików i zbędnych śmieci. Magia?? nie Janusz :P

Trochę wspomnień


Ehhhh wspomnienia wracają przeglądając stare zdjęcia.

Tak bardzo lubiłem te buty :D i jeszcze wtedy niezastąpiona motka e398 mi towarzyszyła :D