środa, 24 lutego 2010

Kominiarz

Kolejny dzień, bardzo wiosenny jak na zimę, było ciepło i przyjemnie, aż się chce pracować. Korzystając z sprzyjającej pogody, wyczyściłem kominy, kominy a nie komin ponieważ przy jednej okazji wyczyściłem mój i sąsiada a potem poszedłem do babci dom dalej i zrobiłem porządek z jej kominem i jej sąsiadki. Jednym słowem czyn społeczny pełną gębą:D Ale poza tym nic ciekawego się dziś nie działo. Więc na tym skończę tego posta ale żeby nie było tak pusto, zostawiam piosenkę która mi wpadła w ucho.

wtorek, 23 lutego 2010

Kopalnia ??

Dziś miałem przyjemność jechać, do "kopalni" w Wieliczce. A wszystko za sprawą jednego telefonu. Znajoma pani z zaprzyjaźnionej szkoły (CKOiZ) zadzwoniła do mnie czy nie pojechałbym na wycieczkę bo jest wolne miejsce. Po sekundzie zastanowienia, oczywiście się zgodziłem bo już dawno nigdzie nie miałem okazji wyjechać. Więc to jakaś miła odmiana. Zapytacie zapewne dlaczego pisze o kopalni w cudzysłowiu albo ze znakami zapytania ?? tego dowiedzie się dalej :D

Przygoda (a jak, każdy wyjazd to przygoda) zaczęła się o 7 :30 przybyłem na miejsce wpisałem się na listę, wsiadłem do autobusu i pojechałem. Jazda no cóż jak to jazda w autokarze była długa i nudna, jedyna odmianą były bramki do pobierania opłat w liczbie sztuk dwie.

Wpatrując się w brudna szybę ze słuchawkami na uszach przemierzałem kolejne kilometry.



Jak to bywa zazwyczaj jadąc z większa grupą młodzieży w jedną stronę spokój (no prawie) a nazot hałas ale to tym później albo i wcale:D.
Jadąc tak, słuchając muzyki i obserwowałem jak to świat za szybą się przesuwa, rozmyślałem nad tym czy kopalnia jaką pamiętam z dzieciństwa (bo dawno dawno temu za gurami ... bla bla itd Mały Januszek pojechał był z wycieczką szkolną do Wieliczki, ale tego to nawet najstarsi górale nie pamiętają), co prawda nie wiele pamiętałem z tamtego czasu, ale zawsze jakieś wspomnienia i gratisy w formie pamiątek są.
Jazda dłużyła się trochę ale w końcu musiała się skończyć co stało się o godzinie 9:50. Byliśmy umówieni na godzinę 10:00 więc dojechaliśmy idealnie. gdy wyszedłem z autobusu ujrzałem, no właśnie ujrzałem piękny teren pokryty śniegiem iskrzącym w słońcu, do o koła budynki w stanie idealnym nawet lepszym niż zaraz po wybudowaniu.
Poszliśmy więc pod szyb który także po europejsku czyściutki idealny i świeży. trochę mnie to zdziwiło w końcu kopalnia kojarzy mi się z kopaniem czyli brud kurz i w ogóle, ale co tam skoro tu w większości zwiedzają obcokrajowcy (zasłyszałem co najmniej 6 języków stojąc pod szybem)więc musi wyglądem zapraszać, przyszła pora więc wszedłem z grypą do wewnątrz i co ?? kolejne zaskoczenie kasy biletowe jak na lotnisku wszystkie napisy w różnych językach dla ułatwienia orientacji, czystość i wszędobylska elektronika, tu miga tam świeci, pomyślałem czy tak wygląda prawdziwy szyb kopalni albo chociaż polska kasa biletowa?? będąc na kopalni Guido oraz słuchając opowieści Ojca na temat kopalni miałem zupełnie inny obraz kopalni wgłwie, ale cóż jak dla obcokrajowców to musi być full wypas żeby się biedactwa nie pobrudziły. Przewodnik zaprosił nas do zejścia i opisał co gdzie i jak. Bez hełmów, lamp i płaszczy(w co przywdziewamy się na kopalni Guido) ale to w końcu kopalnia soli a sól nie brudzi więc spoko, przewodnik pokazuje nam schody drewniane którymi zejdziemy 60m w dół no myślę pierwsze spartańskie warunki więc może to jednak coś z kopalnią ma wspólnego, wchodzę na schody i co ?? wszystko pięknie drewnem obite szczelne ładne na równo wyszlifowane i pomalowane przeźroczystym lakierem żeby sobie broń boże ktoś drewna nie dotkną i mu drzazga nie weszła. Przed samym zejściem, przewodnik uprzedził nas, byśmy nie mazali po drewnie żadnymi pisadłami, ostrzegł więc nie pisaliśmy za to przy baaaardzo długim i monotonnym schodzeniu w dół, na drewnianym obiciu belkach i nie tylko widniały napisy, bluzgi, i inny wszelaki badziew jaki ludzie wypisują, ale zaskoczyło mnie to że pisane to wszytko było w wielu językach, rozpoznałem między innymi chińskie krzaczki, cyrlicę, oraz inne bliżej nie zidentyfikowane bazgroły i bohomazy. Tak wiec doszedłem do wniosku że nie tylko Polacy są wandalami jakimi widzą nas inne kraje. Gdy schody się skończyły weszliśmy do szybu Daniłowicza nie omieszkałem tego nie uwiecznić ale to i inne zdjęcia znajdziecie w pokazie slajdów lub na moim profilu w Picasie. Następnie zaczęliśmy zwiedzanie kopalni. Wiele wykutych w soli wnęk a w nich obraz pracy ludzi w kopalni, i to było owszem ciekawe gdyby nie pośpiech z którym zostaliśmy oprowadzeni, a tępo było straszne zatrzymujemy się bla bla i gazu do przodu bo nas już kolejna grupa zagraniczna goni, w sumie 10 góra 20 sek na to by zrozumieć to co powiedział przewodnik i iść dalej a jeszcze trzeba fotkę strzelić ale na to czas nie został przewidziany nad czym bardzo ubolewam, bo mogło być na prawdę sympatycznie. Idąc korytarzami zadziwiło mnie to że na wielu korytarzach był ułożony parkiet czy inne panele. I jeszcze ciekawsze czystość w tej kopalni w korytarzach było tak czysto że wręcz higienicznie. Kolejne postoje i doszliśmy do momentu w którym można było skorzystać z WC , więc skorzystałem, jakie było moje zdziwienie kiedy wszedłem do toalety i okazało się że wygląda jak w hipermarkecie czujecie to, pełen luksus i w ogóle, kilkadziesiąt metrów pod ziemią ?? A co do luksusu kto widział klimatyzowana kopalnię ?? w całej kopalni 18 stopni. Następnie zwiedzaliśmy salę w której puszczono nam muzykę klasyczną i zrobiono pokaz podświetlania kilku figur z soli znajdujących się nad jeziorem. Muzyka fajna akustyka Bomba albo i lepiej oświetlenie no cóż gdyby to to nie migało nie widziałbym różnicy. Po drodze weszliśmy do pięknej kaplicy w całości wykonanej z soli wielka sala z żyrandolami naprawdę robi wrażenie ale to już kiedyś wbiło mi się w pamięć. Następnie poszliśmy na obiecany obiad. Idziemy i co widzimy piękna pełnowymiarowa restauracja min 4 gwiazdki. Obiadek zupa pomidorowa z ryżem serwowana w styropianowych talerzach no cóż wycieczka więc można oszczędzić na młodzieży, drugie za to już klasa sama w sobie wieeelki schabowy 3 sałatko surówki jakieś coś ziemniakopodobne w kształcie uśmiechniętej buźki i frytki co prawda do tego dania bardziej pasowały by ziemniaki pire ale w formie frytek tez dobre :D Najadłem się za wszystkie czasy i co mnie zadziwiło spojrzałem na telefon, ot taki odruch i co widzę pełny zasięg po chwili skapłem się że mijałem anteny GSM. Ale czy jedzenie w pięknej restauracji mając zasięg 130m pod ziemią (bo tak głęboko jest restauracja) ma coś wspólnego z realiami kopalni?? chyba nie. Przyszła pora by wracać. Przechodziliśmy przez wielką salę wyłożoną parkietem ehh to tez kopalni nie przypomina. ale na zakończenie, podczas wyjazdu znalazł się kawałeczek kopalni prawdziwa (co prawda czysta i błyszcząca) "szola" w końcu trochę spartańskich warunków w "kopalni", 9 osób w ciasnej "szoli" i 4m/s co prawda nie jest to jakaś oszałamiająca prędkość bo na kopalniach jeździ się 12m/s ale zawsze kawałek obrazu prawdziwej polskiej kopalni.
Powiedzcie mi kochani co taki chińczyk czy inny europejczyk albo Amerykanin pomyśli o Polskich kopalniach?? A no pomyśli że już w czasach bardzo dawnych, ludzie na kopalni mili słodko, łatwo i przyjemnie, klima, wypasione WC, czyściutkie korytarze, restauracje, sale bankietowe pełen komfort tylko chodzić trzeba. To bardziej mi przypominało drogi hotel połączony z muzealnymi eksponatami. I ludzie potem myślą że taka kopalnia jest na prawdę. jedno mogę powiedzieć jest ładnie nawet bardzo. Jod w powietrzy dobrze wpływa na zdrowie. Niektóre części kopalni robią naprawdę wielkie wrażenie bo jak by nie było jesteśmy pod ziemią i jesteśmy tego świadomi, widzimy ogrom pracy włożony w przygotowanie kopalni pod klienta. W końcu tanio nie jest i ludzie którzy płaca spore pieniądze chcą być obsłużeni jak najlepiej.



I na zakończenie taka ciekawostka.
Jeżeli chcielibyście zobaczyć jak naprawdę kopalnia pracuje, zapraszam do Zabrza do kopalni Guido lub skansenu Luiza (dawno tam nie byłem ale chyba się nie zmieniło?? chyba) Sztolnia czarnego pstrąga w Tarnowskich górach też jest wspaniała. Ale jak kto woli jedni lubią chodzić jak po muzeum w sterylnie czystych korytarzach, inni chcą zobaczyć jak naprawdę wygląda kopalnia. Co prawda skansen to nie realia prawdziwej kopalni ale dlaczego mamy pokazywać że wszystko było cacy jeżeli takie nie było??

poniedziałek, 22 lutego 2010

Blog się jakoś kreci

Nigdy bym się nie spodziewał że pisanie bloga może tak wciągnąć, i stać się częścią mojej egzystencji. W założeniu blog rowerowy, w teorii blog gratis do konta na google, a w praktyce mój własny kont w internecie, w miejscu w którym miliony ludzi łączą się w jedną gigantyczną społeczność, w której każdy może być sobą lub kim tylko zechce. Z jednej strony trochę przerażające jest to że każdy z dowolnego punktu na ziemi może przeczytać coś na moje posty i wyrazić swoją opinię o mnie na podstawie paru notek na blogu. Z drugiej zaś strony możliwość poznania ludzi podobnych do mnie(nikła szansa) lub interesujących się tym samym . Co prawda zadaję sobie z tego sprawę że mojego bloga czyta 5 a przy pomyślnych wiatrach 10 osób ale nawet jeżeli czytała by go jedna osoba to zawsze jest to poczucie, że kogoś interesuje to o czym pisze, bo gdyby nie to, to równie dobrze mógłbym pisać posty w Wordzie i nigdy ich nie opublikować. Teoretycznie to, to samo bo przelewam myśli z głowy na klawiaturę, ale świadomość że nikt tego nigdy nie przeczyta sprawia że pisanie nawet o najważniejszych sprawach zupełnie traci sens. Dzięki za to że ktokolwiek czyta to co tu wypisuje.

Pozdro i do zobaczenia za jakiś czas :D

niedziela, 21 lutego 2010

Leń permanentny

Ostatnimi czasy, odkąd jestem słuchaczem szkoły zaocznej, udzielił mi się totalny leń permanentny, co objawia się totalnym nic nierobieniem całotygodniowym i snuciem planów co bym robił gdybym nagle przerwał nic nierobienie, to jest trochę tak że mózg chce a ciało nie, mam ochotę przywrócić piwnicę do stanu używalności (tzn. Posprzątać) i zrobić w niej zakamarek do obsługi roweru i innych rzeczy które chciałbym naprawić w zimie bo jakoś nie chce mi się wychodzić w zimę na dwór i za każdym razem otwierać warsztatu, a tym bardziej w nim siedzieć i marznąć. W tym celu chciałbym dostosować piwnice do swoich potrzeb ale plany planami a życie swoje. Za każdym razem, ilekroć chcę się za to zabrać, znajdują się jakieś banalne przeciwności. Tak więc permanentne nie chce mi się udziela mi się coraz bardziej.

Strych też straszy ilością wszechobecnego dziadostwa leżącego, stojącego oraz wiszącego. Miałem zamiar zrobić tam kiedyś sypialnię bądź coś co można nazwać pomieszczeniem mieszkalnym, oczywiście leń nie pozwala mi nawet na posprzątanie i zrobienie jakiejkolwiek prowizorki, sprawiającej że wchodziło by się tam przyjemnie nie brudząc się przy okazji wszechobecnym kurzem.

W kwestii finansowej też niezbyt różowo, nikomu się komputer nie psuje ostatnio na tyle by mnie wzywać. Więc bida w portfelu. Muszę się poważnie zastanowić nad jakąś ciekawa stałą pracą albo chociaż w miarę dobrze płatną, ale z drugiej strony rynek pracy to dla mnie czarna magia i nie mam jakiegoś konkretnego pomysłu na to w jakim zawodzie mógłbym się sprawdzić, co prawda naprawa komputerów jest dla mnie przyjemnym hobby, związanym z pewnymi gratyfikacjami finansowymi, ale czy to miałbym robić zawodowo ?? A może po ukończeniu szkoły zatrudnić się gdzieś jako BHPowiec, i przyjąć na swoje barki szkolenia pracowników oraz sprawdzać czy ktoś przepisów nie łamie ?? niby ciekawa praca ale czy nie nazbyt odpowiedzialna ??
Najśmieszniejsze jest to że wielu ludzi znających mnie, uważa że potrafię wszystko. Osobiście uważam że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Czyżby tak było i zemną ?? potrafię wiele ale niczego nie potrafię zrobić perfekcyjnie. Nie wiem, czy to strach przed nieznanym czy rzeczywisty brak umiejętności wymagany w różnych zawodach.
no i na zakończenie nutka kabaretu skeczów męczących nie związana z tematem ale gdybym nic nie dodał to ten post byłby po prostu pusty miłego słuchania



Pozdro

środa, 17 lutego 2010

Linksys by Cisco

Po 3 latach użytkowania LiveBoxa od TP, w końcu nabyłem własny sprzęt. Powiedzcie czy to nie jest głupota płacić 10zł miesięcznie za router (LiveBox) który nie zachwyca niczym i nie jest warty nawet 2 zł miesięcznie. Livebox miał dwa porty Ethernet z czego jeden miał służyć do oglądania telewizji i tu ciekawostka, telewizja działa po podłączeniu anteny satelitarnej do specjalnego tunera satelitarnego który też dzierżawi się od Tp, po czym podłącza się to wszystko LiveBoxa, tracąc jednocześnie jeden port Ethernet. Z doświadczenia wiem jak jest trudno za instalować ten system Tv, bo żeby telewizja działała należy ta funkcję w Liveskrzynce wyłączyć(Paranoja, beznadzieja, debilizm). Następną ciekawa funkcją są dwa porty USB jeden wyjściowy, do podłączenia komputera kablem drukarkowym i to jest w sumie niezła opcja jak ktoś niema karty sieciowej w kompie. Ale w Livepudle jest jeszcze jedno USB takie zwykle niepozorne i ... MARTWE, tak kochani martwe, w założeniu port ten miał służyć do podłączania urządzeń takich jak kamerka internetowa, drukarka, czy co tam chcecie, do LB przez co urządzenie stało by się urządzeniem sieciowym i to była cudowna opcja, bo niezależnie który komputer byłby włączony, można było by korzystać z urządzeń sieciowych fajnie ?? fajnie ale nie w Polsce, panowie programiści gdy dostali oprogramowanie tej skrzynki do przepisania na polski, bo LiveBox przyszedł do nas z FraceTelecom czy jakoś tak. I wszystko było by cacy, ale programiści dali plamę na całej linii i przeoczyli jeden port, właśnie ten jeden mały USB. Na koniec krytyki dodam jeszcze wygląd Liveboxa mnie razi:
-Białe
-Wielkie
-Szybko się brudzi
-Nie da się tego ukryć bo wszędzie szpeci
-i ten wielki migający na Biało emblemat TP na froncie (na szczęście można wyłączyć)

No to ponarzekałem teraz czas się poszczycić nowym nabytkiem, tak więc od początku
Pojechałem do centrum, do Platana i postanowiłem jeszcze raz przejść się po sklepach żeby ewentualnie wychaczyć Linksysa na jakiejś promocji. Zawitałem do sklepu Sferis usłużny pan od razu podszedł i zapytał w czym może pomóc. Pan uprzejmie pokazał mi sprzęt jaki mógł zaoferować, wszystko pięknie ale cena jaką mi zaproponował mnie przeraziła, 230zł więc zapytałem dlaczego tak drogo, odpowiedział że taniej nie będzie nigdzie więc zacząłem się trochę wykłócać że znajdę taniej tak więc poszedłem do RTVeuroAGD i nabyłem router za 179zł i kartę sieciową WiFi za 99zł po czym poszedłem do Sferis i pokazałem zdziwionemu panu sprzęt jaki nabyłem u konkurencji po tym jak powiedziałem że jednak można, usłyszałem cięta ripostę o treści jak "sprzedają po cenie hurtowej to się niema co dziwić".

Po wszystkim wróciłem do domu z dwoma pięknymi pachnącymi nowością pudelkami

Ładne prawda??

Następnie wypakowywanie i niespodzianka ale o tym później



Żółty kabel trochę psuje wygląd ogółu ale on jest za kompem i niema to jakiegoś większego znaczenia. I teraz obiecana niespodzianka powyższe zdjęcia ukazują wypakowanie routera teraz karta sieciowa WiFi ciekaw jestem czy zauważycie o co mi chodzi. Co mogło mnie zaskoczyć??

Otwieramy pudełko i widzimy kopertę a w niej płyta, instrukcje więc nic ciekawego no to idziemy dalej. Dźwigam kopertę i ... no właśnie co tu jest nie tak odpowiedzi proszę w komentarzach :D



Podłączyłem wszystko i chodzi pięknie więc na zakończenie fotka działającego sprzętu.



Pozdro

niedziela, 14 lutego 2010

Bezsens, beznadzieja, nuda

Bezsens, beznadzieja, nuda, nic mi się nie chce. Nawet chcieć mi się nie chce, czy was też czasem łapie zimowa depresja i totalne nie chce mi się, łamane przez dajcie mi święty spokój bo i tak nie kiwnę palcem??. Na internecie nuda wymieszana z wkurzającymi reklamami, wydaje mi się że już przeczytałem cały internet i nie ma w nim już nic ciekawego, włączam telewizję i co widzę ?? reklamy, reklamy, reklamy a czasem w przerwie miedzy reklamami setna powtórka starych filmów albo jakieś teleduperele(telenowele, teleturnieje, inne tego typu dziadostwo) gdzie się podziały czasy w których potrafiłem się zająć budowaniem czegoś z niczego albo odwrotnie. Tak wiem, wiem znowu narzekam, ale po to powstał między innymi ten blog. Nie przejmujcie się pisze ta notkę z nudów, bo nie mam nic ciekawszego do roboty...

Dodam jeszcze fotkę bo jakoś nawet na tego bloga patrzeć nie mogę, gdy nie ma na nim żadnych fotek.



Fotkę zrobiłem z okna CKOiZ do której chodzę w celu odprężenia w poniedziałki i środy na informatykę, posiedzieć, pogadać, naprawić kompa od czasu do czasu, to jest mój żywioł.

Galeria CKOiZ kojażycie może te fotki z mojego bloga?? ??

ok pokręciłem, pomieszałem to kończę miłej nocy.

wtorek, 9 lutego 2010

EHHHHH.......

Jak niektórzy wiedzą, lubię zimę nie wiem dlaczego. Po prostu lubię gdy pada śnieg, lubię patrzeć jak w zaczarowany sposób robi się biało.

Ale zima ma tez minusy i jest ich całkiem sporo:
-Jest zimno
-Jest mokro
-Jest ciemno(chyba że wyjdzie słońce to wtedy cacy jest)
-Jest szaro
-Trzeba tyrać i przykładać do pieca
-Trzeba odśnieżać
-Trzeba się ciepło ubierać
-Zawsze się coś zepsuje i trzeba naprawiać(od kąd nie mam już w fiata 126p zwanego maluchem jest mniej do naprawiania)
-Się tyje w zimę
-Niemożna jeździć na rowerze(tzn można ale to zazwyczaj kończy się przeziębieniem grypa lub co gorsza awarią sprzętu i ogólnie nie jest tak przyjemnie jak w lato)
-Jest cicho
-Drogi się rozpadają bardziej niż zwykle
-Jest depresyjnie

No i najbardziej to ostatnie mnie meczy chyba złapałem zimową depresję. Mimo że zakończyłem pierwszy semestr z całkiem przyzwoitym wynikiem nie cieszy mnie to(chociaż mnie chyba nigdy nic tak naprawdę nie cieszyło, przynajmniej nie pamiętam takich chwil). Nawet psu udzieliła się depresja osowiały jest markotny i w ogóle. Czasem się zastanawiam nad taką opcja, wyjechać gdzieś nad cieple morze i odpocząć od świata ehhh.

No ale może wystarczy tego smędzenia. Dostałem dziś telefon z Warszawy że kończy mi się umowa z TP i już wysłali mi nową, po 30 minutach rozmowy z operatorem który nawijał jak magnetofon, doszliśmy do wspólnego konsensusu, a mianowicie za tą samą cenę jaką płaciłem dotąd, pozbywam się LiveBoxa podnoszę prędkość łącza o 100% i dostaje gratis Nawigację do samochodu którego nie posiadam (Oj tata się ucieszy dostanie bajer do auta :D), ot taka promocja można powiedzieć.

Z rzeczy rowerowych, jak pewnie wiedzie ostatnio kupiłem parę ślicznych opon, i klucz do supportu. Oponki leżały sobie w kącie i patrzyły na mnie z błagalnym wzrokiem:D. Nie wytrzymałem długo, poszedłem do przysypanego śniegiem warsztatu, zdjąłem koła z roweru i przyniosłem do domu. Oczyściłem felgi, piasty, szprychy i wszystko co do tego przykręcone i założyłem nowiutkie pachnące oponki. I wiecie co ?? teraz całe koła patrzą na mnie i chcą bym przyniósł resztę roweru i dokręcił support. Gdy te koła tak stoją i błyszczą tarczami na mnie pogłębia mi się tęsknota za jazdą na rowerku w słońcu, przez pachnący szumiący las, oj rozmarzyłem się.


Z rzeczy bardziej przyziemnych, w końcu załatali mi dziurę, która zrobiła się przed moim podjazdem i powodowała huk, łomot i trzęsienie ziemi gdy przejeżdżał po niej TIR jak to zwykle bywa drogowcy zabrali się do roboty rutynowo czyli:
-Postawić pachołki
-Wyciąć piła jeszcze większą dziurę

-Posprzątać to co w dziurze zostało

-To co wycieli i posprzątali wrzucić do maszynki i przemielić na nowo bo poco marnować nowy asfalt, recykling to jest to.
-Po wrzuceniu odpadów asfaltowych do maszyny niema nic do roboty, więc można iść do sklepu całą brygadą, i zostawić biednych kierowców z dziurą w takim miejscu że bez kierowania ruchem nie da rady uniknąć wypadku albo chociaż stłuczki.

Nie trzeba było długo czekać, panowie drogowcy sobie poszli a ruch koło 12 rósł i rósł aż tu nagle klup. Autobus wjechał w auto albo odwrotnie, tak czy inaczej ludzie się z autobusu wysypali pooglądali i wrócili do busa, z nadzieją że pojadą dalej, niestety daleko nie ujechali, autobus zatrzymał się na środku skrzyżowania i oczekiwał przyjazdu Policji. Pachołki przy załatanej już dziurze stały nadal, ale gdy tylko przyjechała Policja panowie drogowcy się zwinęli, pozostawiając pachołki odsunięte na mój wjazd, czym ułatwiły jazdę kierowcom ale za to utrudniły mi wyjazd. Gdy wszyscy już pojechali dalej, drogowcy jak gdyby nigdy nic podjechali zabrali pachołki i zniknęli.


I tak na zakończenie melodia która mi wpadła w ucho przed chwilą



To tyle na dziś
Pozdro

sobota, 6 lutego 2010

Na wysoki połysk

Wstając dziś rano i przygotowując się do szkoły, wyjrzałem przez okno i co widzę ?? No właśnie to co w tytule, czyli wszystko na co woda mogła spaść, zostało pokryte warstwą błyszczącego lodu.







Czym prędzej udałem się no dwór w celu zlikwidowania lodowiska na chodniku. Jeszcze dobrze nie wyszedłem i już leżałem na plecach. Wychodząc nie zauważyłem że schody też są oblodzone. Po chwili dumania w pozycji leżącej, nad tym co się właśnie stało, wstałem i otworzyłem worek "Soli Drogowej z ATESTEM". Po czym zabrałem się do posypywania wszystkiego co zostało pokryte lodem, a wcześniej służyło do
przemieszczania się względem podłoża. Po posypaniu wszystkiego w zasięgu wzroku powróciłem do domu, zabrałem manatki i poszedłem na przystanek tramwajowy, celem dojechania do szkoły. Tramwaj zjawił się w tym samym momencie w którym wyszedłem ze sklepu w którym nabywałem bilety. Podróż minęła spokojnie i w cieple co mnie wielce ucieszyło. Po wysiadce na placu teatralnym poszedłem do szkoły. Na tym notatkę skończę, bo szkoła to szkoła nic co warto było by opisywać na blogu.