sobota, 3 września 2011

Pierwszy piątek miesiąca

Tak, tak to już dziś,  a właściwie wczoraj, bo dopiero dziś wróciłem do domu, po wczorajszym przejeździe Gliwickiej Masy Krytycznej.

Jest Piątek. Zaawansowane popołudnie, na chwilę przed 17:00 jestem umówiony z Pienikiem, by ruszyć na Gliwice, zabierając po drodze ekipę spod Kubushowej willi.
Po szybkim przywitaniu, mknęliśmy już w sporym peletonie, na plac Krakowski,  by razem z reszta cyklistów, przemierzyć miasto siejąc przy tym postrach wśród kierowców i pokazując wszystkim w około, że jest nas dużo i będzie jeszcze więcej.
Bo paliwo zamierza drożeć dalej, korki mają zamiar dłużyć się w nieskończoność, a rowery nadal maja zamiar sprawiać właścicielom masę radości :D

Gdy już dojechaliśmy na wyznaczone miejsce spotkania i przywitaliśmy się. Zacząłem jak zwykle sięgać po aparat i szukać co ciekawszych rowerowych okazów do kolekcji. W tym momencie zjawia się Haski na nowym tandemie zmajstrowanym z dwóch MAKRO fulli. Palec aż świerzbi by pstryknąć fotkę. Uruchamiam aparat i ... "Brak karty pamięciowej", przeszło mi przez myśl:
- Kurcze czyżbym zapomniał z tego wszystkiego karty pamięci ??
- No nie, przecież Aguś mi jeszcze przed wyjazdem przypomniała o aparacie
W tym momencie otwieram klapkę skrywającą baterię i karę.
- Kurcze jest - Pomyśałem - No to co jest nie tak.
Wyjąłem kartę, i obejrzałem ze wszystkich stron, czyszczę styki, wkładam, odpalam, komunikat wyświetla się dalej. Wyjmuję i wkładam wielokrotnie, bo może styki w aparacie  się zabrudziły.
Cały czas pisze że karty nie ma, pomimo iż fizycznie jest w środku.
- FUCK -Pomyślałem- Kartę szlak trafił, a tu cała masa fotek miała być.
Jeszcze raz sprawdzam kartę i zauważam że róg karty się odłamał, niby nic tylko kawałek plastiku, ale kata już działać nie chce.
Załamany tym faktem, z trzema kompletami pełnych eneloopów, gotowych nawet na całonocne focenie z lampą na pełnej mocy, ruszam wraz z resztą peletonu na podbój miasta.

 Inaczej niż zazwyczaj bo trzymając kierownicę oburącz i hamując obydwoma hamulcami, jechałem w peletonie mogąc się rozkoszować masą i nie przejmując się tym czy w tym świetle użyć już lampy, albo czy jak podniosę rękę to uchwycę cały peleton czy tylko parę osób z przodu.
Cała masa przebiegła przyjemnie. Jak na 120 osób jedno upomnienie od panów policjantów, by nie zjeżać ze swojego pasa,  mieści się w normie :D
Przejazd trwał około godziny i zakończył się w miejscu startu. Po wszystkim pojechaliśmy na After który odbył się na stałej miejscówce, a ja w drodze na niego zaopatrzyłem się w kiełbasę "prawdziwie ZAJEBISTĄ"  :D Czyli kiełbasę Gospodarską, marki Pikok którą jak na razie dostać mogę tylko w Lidlu w Gliwicach, do tego kola marki SITI, także lidlowska, jedyne 0,99zł/ za litr. Wziąłem ją z ciekawości i połowa zniknęła zanim jeszcze zdążyłem się napić. Takie branie na Afterze miała :D
After przebiegł bardzo przyjemnie. Gdy już wszyscy byli wyśpiewani i najedzeni, ruszyliśmy w składzie Serafin, Rychu i ja do Mexico, gdzie właśnie pracę kończyła Agusia.
Gdy wyszli ostatni klienci, ruszyliśmy pod radiostację na "After the After", żegnając po drodze Serafina który śpieszył się już do domu.
W trzyosobowym składzie, rozstawiliśmy się pod wierzą i rozpoczęliśmy nasz kameralny After. Nawet nie wiem kiedy wybiła trzecia. Ruszyliśmy więc szybkim tempem pod Guśkową willę, gdzie pożegnaliśmy Rycha. Po dłuższej chwili i ja ruszyłem do domu, tak jak ostatnio się utarło, grubo po północy. Zaliczając po drodze jedno czerwone światło i zieloną fale połączoną z falą pomarańczową migającą.
W okolicach godziny czwartej ruch na ulicach praktycznie nie istnieje, spotkałem jedynie młodzież w  wypasionej furze, śpieszącą na imprezę.
 Trasa przebiegła szybko i bezboleśnie. Zacząłem się nawet wczuwać się w nowe SPD, nie musząc się przejmować  autami i światłami.
Do domu dojechałem po godzinie 4:00, potem już tylko ciepły prysznic i uzupełnić bikestata, po czym walnąłem do łóżka  i nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem.
Pozdro

4 komentarze:

  1. O, oprócz butów SIDI robi też colę? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorry mój błąd kola marki Siti :D http://www.tabele-kalorii.pl/kalorie,Cola-Free-Siti.html wieczorem nie zdążyłem nawet przyjrzeć się marce, tak szybko zniknęła :D

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Już myślałem, że rozszerzyli działalność, hehe ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nooo... tak późno to jeszcze mi się z Masy wrócić nie udało, ale w ten piątek też zastała mnie na rowerze głęboka noc. Tylko humor miałem odmienny od Twojego.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń