Dziś jednak się udało, więc postanowiłem czym prędzej zwiedzić kilka miejsc w których ostatnio byłem ... no właśnie, nie pamiętam już kiedy, ale można ten czas liczyć już w latach.
Po pierwsze teren po dawnej koksowni w centrum Zabrza, ruiny straszyły od lat a jednocześnie miały w sobie tajemniczość i to coś co mają tylko ruiny po industrialne.
Ostatni raz byłem tam jakieś 3 lata temu jak nie dalej (wiem hańba mi, w końcu mieszkam nie dalej jak 3km w linii prostej :) ). Jeszcze dobrze nie rozgrzałem nóg a już byłem na miejscu,
Po dojeździe na miejsce nielicho się zdziwiłem. Teren po byłej hucie zmienił się w teren ogólnodostępny, uprzątnięty, wyrównany, całkiem coś innego niż to co pamiętam z ostatniego razu. Po wyjściu z szoku przejechałem się oczywiście po wszystkich żwirowych ścieżkach jakie tam znalazłem. Powiem szczerze jest to jedno z tych miejsc które mają potencjał i przyszłość.
Można tu w przyszłości wymyślić jakieś sportowe zastosowanie, jakieś siłownie na wolnym powietrzu kilka uniwersalnych przyrządów do ćwiczeń, jakiś idioto odporny skatepark i masę innych fajnych rzeczy. Betonowe pozostałości po hucie też można wykorzystać jako miejsce na pintball czy ściany wspinaczkowe w wersji extreme możliwości są nieskończone bo na terenie nie ma jeszcze przyrodniczych pomników i zieleni która wymaga ochrony prawnej i nie pozwala nic zmieniać w okolicy. Jak dla mnie bomba.
Nieopodal przy ulicy Hagera, też wyrósł park, dodatkowo oświetlony lampami solarnymi.
W tym parku z racji na układ terenu widzę jeszcze większy potencjał, kwestia tylko zagospodarowania.
Gdy już miałem za sobą długa rozkminę nad tym co można tu zrobić postanowiłem pojechać dalej. Nie ujechałem za daleko i moim oczom ukazała się wieża ciśnień która w końcu została dofinansowana. Choć niestety jak to bywa z naszymi zabytkami nie wszystko idzie jak powinno. Huta Zabrze otrzymała dofinansowanie na zabezpieczenie wieży ciśnień która jest rozpoznawalnym znakiem Zabrza.
Zaraz po rozpoczęciu prac dwa razy musiała interweniować straż pożarna i w tym przypadku przypomina mi się pożar Młyna który stał w miejscu aktualnej Biedronki. Przypadek ?? Tak sądzę :) Wracając do wieży, robotnicy po uporaniu się z drewnem które łaknie ognia, zostawili stalowy zbiornik wody który niczym nie okryty może rdzewieć sobie spokojnie i bezpiecznie bo ogrodzili teren siatką.
Mam nadzieję że remont ruszy po zimie i zostanie zrekonstruowana drewniana część wieży a sam zbiornik zostanie chociaż wyczyszczony i pomalowany jakimś środkiem antykorozyjnym. Bo inaczej zabezpieczenie nie będzie nic warte. Będzie tylko początkiem rozbiórki pięknego zabytkowego obiektu.
Nie mogłem stać tam wieczność i rozkminiać jak by to Hameraitem pomalować ponieważ czas można powiedzieć naglił, bo Agnieszka z pracy wróci niebawem a ja po drodze jeszcze chciałem wykonać misję "Prezent".
Po chwili bylem więc już na nowym miejskim targowisku. Gdzie zakupiłem pudło (z zawartością oczywiście) większe niż moja torba w rowerze i w tym momencie przydało się wykształcenie logistyczne, wszystko co miałem w pełnej torbie plus paczka zmieściło się. A ja pojechałem dalej bo miałem jeszcze godzinkę czy trochę więcej, więc dalej pojechałem z prezentem w torbie.
Plan miałem ambitny, a dokładniej odwiedzić hałdę na Sośnicy gdzie niegdyś mieściła się masowa miejscówka ogniskowa oficjalna i ta mniej :)
Po drodze napotkałem kolejną ciekawostkę czyli drogę rowerowa od czegoś co z założenia miało być stadionem do lasu, który był moim celem na dziś. Niby nic bo tylko trochę czerwonej farby na asfalcie a jakby bardziej przyjemnie się jedzie :) Droga przez las w ciszy i zapachu lasu przypomniała mi stare wypady za tych czasów gdzie nie planowało się wypadu na rower tylko się na niego wychodziło i jechało się przed siebie gdzie tylko oczy poniosą. Mogłem odetchnąć pełną piersią i wyciszyć myśli dla odmiany. Co ważne po drodze mimo pojawienia się DTŚ ingerencja w środowisko i sam las nie była tak duża jak się spodziewałem.
Po dojechaniu na miejscówkę zastałem mocno zarośnięty teren, ale były tam jeszcze pozostałości po ogniskach, więc to miejsce jeszcze całkiem nie umarło :)
Zmieniła się za to okolica, bo o ile miejscówka była tam gdzie ją pamiętam, zaraz obok wyrósł wielki zielony kopiec. Niesamowite jak ten teren się zmienił przez te lata. Hałda jest nadal czynna, nadal rośnie. Więc pewnie i ten kopiec urośnie z czasem jeszcze bardziej ale został obsiany trawą i wyrównany więc ktoś pomyślał o przyszłościowym wykorzystaniu. Nie mogłem się oprzeć by na niego nie wjechać :)
I powiem tak. Moje łydki dostały w kość tak jak kiedyś podczas łażenia po górach :) a to tylko jakieś 200 m pchania roweru pod stromiznę :)
Warto było choć wiało niemiłosiernie. Widok jest bardzo fajny.
Pojawiło się kolejne miejsce z potencjałem. Jeżeli dobrze się przyjrzeć widać sporą pochyłość terenu, oraz co ważne spory obszar. Nie wiem jak wy ale widzę tu coś na wzór stoku narciarskiego. Oczywiście jeżeli spadło by trochę śniegu dla odmiany, bo chciałbym przypomnieć pisze tego posta w drugiej połowie grudnia a jest około 8 stopni na plusie.
Wracając do hałdy. W Bytomiu dokładniej to na dolomitach można było usypaną sztucznie hałdę wykorzystać jako stok narciarski, więc nie widzę przeszkód by coś takiego zrobić też u nas :) Ale to tylko takie moje propozycje. Cieszy mnie niezmiernie fakt że na tej samej hałdzie jakiś czas temu odbył się Runmagedon, czyli zawody w extremalnym biegu przez przeszkody i nie mam tu namyśli jakichś płotków czy kałuży na równym torze biegowym, tylko prawdziwie surviwalowy bieg przez błota, wodę, ogień i masę innych brudnych rzeczy.
Cieszy mnie to że coś się dzieje i że dzieje się w dobrym kierunku. Szczególnie cieszy mnie to że ktoś w końcu zauważa potencjał w Zabrzu, i jego po industrialnej przeszłości. Hałdy, tereny po zakładach przemysłowych niosą za sobą to czego w Zabrzu brakuje. Miejsca do uprawiania sportu innego niż wszędobylska piłka nożna (której nawiasem baaardzo nie lubię). Bieganie, jazda na rowerze, rolki, pływanie (tu jest słabo bardzo) to sporty które można rozwijać w naszym mieście by nie było tylko sypialnią, gdzie nic się nie dzieje.
Mam nadzieję że gdy zakończy się budowa tego nieszczęsnego czegoś stadionem zwanego, Miasto wróci w jakiś sposób do jako takiej finansowej kondycji i będzie więcej pieniędzy na sportowe obiekty typu pływalnie bo powiedzmy sobie szczerze 3 działające obiekty (o ile dobrze wiem) czyli basen na pl Krakowskim, przy Korfantego i kąpielisko leśne to trochę mało jak na całkiem duże miasto które w spotach chwali się tym że ma obiekty sportowe. Dobrze. Ponarzekałem sobie więc z tym przemyśleniem zostawiam was do następnego razu :)
Pozdrawiam
Janek
Hej Janek.
OdpowiedzUsuńFajnie, że udało Ci się coś nakreślić. Zaciekawił mnie Twój wpis, a zwłaszcza jego pierwsza część. Pewnego dnia wracając z Gliwic busem linii 280 przysnęło mi się trochę i zamiast wysiąść na dworcu w Zabrzu, zajechałem aż na ulicę Hagera. Z racji, że nie było nic powrotnego postanowiłem z buta przejść się na Plac Teatralny. Było to późną jesienią zeszłego roku, więc tylko nieco wcześniej, niż Twój trip. Mocno zdziwił mnie brak wieży koksowni, który górował nad tym terenem, a gdy tam w końcu się dowlokłem, zapewne zastanym widokiem byłem zdziwiony tak samo jak Ty. Ceglane obiekty, które pozostawiono pamiętają czasy kopalni Concordia, koksownię zbudowano nieco później. Szczególnie cenna jest natomiast ta wieża. Kiedyś obiło mi się o ucho, że była to wieża ćwiczebna zakładowej straży pożarnej Huty Donnersmarcka, której, jak widać, w bardzo dobrej kondycji udało się przetrwać do dziś. Jak udało mi się wygrzebać po Internetach, teren zrekultywowano i oddano do użytku w październiku 2015 roku w ramach szeroko zakrojonej inwestycji rekultywacji terenów rzeki Bytomki. Oczywiście rzecz się dzieje za kasę unijną, miasto ma przecież ważniejszy wydatek, jak wspomniany aż dwukrotnie w poście powyżej stadion Górnika (chyba tylko w świadomości urzędników zwany „stadionem miejskim”). Pozostawiono też część baterii oraz betonowe kręgi, które prawdopodobnie służyły niegdyś za fundamenty zbiorników. Niestety zburzono tę wieżę betonową, tak charakterystyczną i faktycznie nadającą temu miejscu tajemniczości.
Życzę dużo kilometrów w 2016 roku i wielu powrotów do starych wspomnień. Mnie też czeka ta sama droga – od starych historii z lat „młodości” do nie tak jeszcze szarawej współczesności. Oczywiście drogę tę przejadę na rowerze!
Pozdrawiam, Daniel.