sobota, 22 października 2011

No to nadrabiamy zaleglości

Chodzą słuchy że blog podupada powoli i że nic się na nim nie dzieje. Chcę rozwiać wasze wątpliwości i powiedzieć że to ... Prawda :D
Nic się nie dzieje, bo nie mam za bardzo o czym pisać, tak to jest jak człowiek na chwilę wyjdzie ze świata wirtualnego i pożyje w świecie realnym.
Niniejszym oświadczam że zostaje w świecie realnym, a do wirtualnego czasem jeszcze wpadnę pozbyć się nadmiaru myśli, pochwalić nowymi gadżetami lub opisać jakiś rowerowy trip, ale nie obiecuje że będę pisał, tak jak to kiedyś bywało, o kapslach z tymbarka, albo teksty typu "mija kolejny nudny dzień na zajęciach"(co wcale nie oznacza że kiedyś nie przyjdzie mi na to ochota :D).

Może na początek zacznę o nowych gadżetach, bo jak wiecie (lub też nie) jestem fanem nowych technologi i ułatwiania sobie życia (lub utrudniania czasem) za pomocą nowinek.
Na pierwszy ogień idzie nowa (bo przedwczoraj kupiona) ładowarka mikroprocesorowa, na początek kupiłem najtańszą jaką znalazłem. Żeby nie żałować kasy którą na nią wydałem.
Do tej pory ładowałem akumulatory za pomocą ładowarek które kiedyś dostałem w zestawie z akumulatorami, były to:
Energizer- miejsce na dwa paluszki AA i/lub dwa AAA, z możliwością ładowania pojedynczego akumulatora
GP- miejsce na cztery ogniwa AA lub cztery AAA, z tym że ładować można cztery na raz, lub po dwa,  bez możliwości ładowania akumulatorków w liczbie nie parzystej.
Żeby naładować latarkę musiałem zaprzęgać dwie ładowarki, które znacząco różniły się parametrami. W Energizerze bateria była już gorąca (bo przypadał na nią cały możliwy prąd ładowania) a w GP baterie były jeszcze daleko w polu pod względem ładowania. Do tego nie wiadomo kiedy tak na prawdę, były naładowane.
Przez to zacząłem szukać jakiejś ładowarki która miała spełniać parę wymagań:
-Możliwość ładowania ogniw w liczbie parzystej i nieparzystej
-Prąd ładowania wystarczający do naładowania akumulatorów w mniej niż 12 godzin
-Wskaźnik naładowania, nie ważne czy gasnąca dioda czy LCD z procentami
-Osobny zasilacz żeby mieć łatwiejszy dostęp do baterii w ładowarce na biurku
-Co najmniej 4 miejsca na akumulatory
-i kompatybilność z akumulatorami AA i AAA

Przeszukując czeluści zaprzyjaźnionego sklepu komputerowego, znalazłem ładowarkę za (jak myślę) dość przyzwoitą kwotę spełniającą wszystkie moje wymagania,

Mało tego, spełnia jeszcze jeden punkt, którego nie opisałem. Jest czarna :D
Po włączeniu wyświetla się numer softu i kreski oznaczające gotowość do ładowania.
Gdy zapakujemy do niej akumulatory wyświetla się ich napięcie a po chwili procent naładowania i napis oznaczający ładowanie.
Ma też funkcję ładowania ogniw nieparzystych.
Oraz funkcję podtrzymywania napięcia po ładowaniu i rozpoznawania wadliwych akumulatorów.

To nawet więcej niż chciałem, ale od przybytku głowa nie boli.
Przez trzy dni naładowałem wszystkie ogniwa jakie miałem w pokoju czyli jakieś 12 Eneloopów i jakieś stare akumulatorki które nie dawały już oznak życia.

Wstępnie ładowarka sprawuje się nieźle. Ładowanie rozładowanego akumulatora z screemera trwało około 3 godzin.

Kolejnym sprzętem o który wzbogaciłem się przy okazji wirtualnych zakupów, była obudowa na dysk 3,5 cala (bo zalegało mi pół tera w szafce :D)
Cena zachęcająca, a mnie nagliła pilna potrzeba przeniesienia danych gdziekolwiek by przekazać laptopa w formie prezentu siostrze.
Obudowa na dysk wraz z zasilaczem, kabelkiem do połączenia, kompletem śrubek (w tym dwie zapasowe) oraz śrubokrętem. Kosztowała mnie mniej niż 20zł.
Obudowa to ładny kawał aluminium pomalowany na czarno, z dwiema zaślepkami bocznymi by zakryć śruby mocujące dysk,
Oraz dwiema zaślepkami na przód i tył, z czego w tej pierwszej znajduje się elektronika odpowiedzialna za komunikację dysku z kompem i zasilanie.
Pierwsze co przykuło moją uwagę to włącznik. Jest tak marnej jakości że lepiej go nie ruszać, na razie ustawiłem go w pozycji włącz i tak już zostanie aż czegoś nie wymyślę. Ale prawdopodobnie go wylutuję i zmostkuję. Tak że będzie na stałe włączony.
Poza tym nie wykryłem żadnych wad no może poza chińskością całej konstrukcji panelu przedniego,

ale z tym można się uporać we własnym zakresie z zerowym nakładem finansowym. Najważniejsze że działa dzięki czemu mogłem zrobić backup wszystkich fotek i nie tylko.
 Kopiowanie ponad 150giga przebiegło bezproblemowo, z prędkością około 22MB/s demon szybkości to to nie jest ale narzekać nie mogę.

Następną nowinka w moim pokoju jest laptop HP,

HP Pavilion dv7, to zacna maszyna, która ma wszystko to czego brakowało mi w samsungu, 4 USB, Firewire, HDMI, Czytnik MMC,SD i XD, Czytnik linii papilarnych, działająca nagrywarka DVD, wbudowany Bluetooth, Dwa dyski twarde, dedykowane "macate" klawisze muzyczne, wbudowany Subwoofer(ek), świetna karta dźwiękowa(bo samsungowa, była porażką całkowitą) i co ważne ekran o dużo większej przekątnej oraz niesamowicie wygodna pełna klawiatura.
Ma niestety jedną znaczącą wadę która mnie irytuje i męczy, na której myśl, jeżą się włosy na głowie, która sprawia że nawet najlepszy komputer, staje się najgorszym badziewiem, jest to najgorsza rzecz jaką widział świat. A mianowicie  jest to (i w tym momencie możecie zamknąć oczy, bo nie odpowiadam za uszczerbek psychiczny spowodowany przeczytaniem tej nazwy) VISTA!!!
Niekompatybilna z niczym i nikim, doskonale zabezpieczona przed ... użytkownikiem, ostrzegająca o każdej pierdółce i żądająca potwierdzenia wszystkiego czego tylko dotkniesz. Zapychająca każda możliwą ilość ramu (a mam go 3 giga), Obciążająca procesor (i to obydwa rdzenie) jak gra na ful detalach.
I będę musiał z nią żyć przez jakiś czas, bo na normalny system na razie mnie nie stać, a XP tu nie wgram bo nie ma do niego sterowników :/

Na koniec bardziej optymistycznie.
Pamiętacie może jak kiedyś pisałem o głośnikach jakich stałem się szczęśliwym posiadaczem ??

Jeśli nie to przypomnę że były to Microlaby Solo6C, z początku brakowało trochę basu i głębi, ale jak się okazało to kwestia czasu, twarde zawieszenie zmiękło nieco, dając większa swobodę membranie i dźwięk nabrał głębi. Nowa dużo lepsza karta dźwiękowa w HP też robi swoje. Co prawda bas ścian nie przewraca, ale jest ładnie podkreślony.
Co do budowy, jak na zupełnie chińską konstrukcję przeznaczoną bardziej na ichniejszy rynek jest super. Spasowanie materiałów jest bardzo dobre, nic się nie rozłazi. nie trzeszczy nawet przy pełnej mocy. Do tego dźwięk z drewnianych skrzynek (tak wiem że to MDF a nie drewno) jest dużo lepszy niż plastikowe pierdzenie z malutkich satelitek w zestawach 2.1 do których się uprzedziłem. Jeżeli 2.1 to tylko takimi głośnikami w formie satelitek :D

Na dziś to tyle, bo co za dużo to nie zdrowo :D A pewnie już odwykliście od czytania takich tekstów :D
Przyznać się w komentarzach kto dotrwał do końca i jeszcze go mózg nie boli :D

6 komentarzy:

  1. Przyznaję, że dotrwałam, pomimo 'meksykańskiego zmęczenia' :P
    też nagradzać będziesz wafelkami?;>

    OdpowiedzUsuń
  2. no wlasnie, gdzie wafelki?
    glodny Piernik :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dotrwałem, chodz nie powiem, beda koszmary przez ta Viśta...szkoda, ze "nagradzaja" takie sprzety takim hmmm czyms..

    OdpowiedzUsuń
  4. HP? No już gorzej kupić nie mogłeś :) Odliczasz już?

    OdpowiedzUsuń
  5. Na samego laptopa nie narzekam :D wręcz przeciwnie sprzęcik bardzo fajnie wykonany, wszystko ma na swoim miejscu. Jedyna wada co do sprzętu to głośny wentylator, ale jak włączę muzykę to wiatrak jest niesłyszalny :D A co do Visty, dalej jej nie znoszę, ale powoli ją dostosowuje do swoich wymagań. Coś wspominałeś że jak się chce wyłączyć przez menu start albo przez przycisk uruchamiania to się tylko usypia :D u mnie już działa jak powinno :D Cholernego ekranu startowego z logowaniem też już nie ma :D tylko z wifi jeszcze się dogadać nie mogę ale puki leci po kablu nie będę się tym przejmował:D

    OdpowiedzUsuń