Zastanawiam się jak opisać dzisiejszą masę. Tyle razy już pisałem jak to fajnie się jedzie, dojeżdża i wraca, lub też psioczyłem jak to zimno i nieprzyjemnie, że nie wiem co miałbym napisać, żeby nie powtarzało się to z jakimś wcześniejszym postem. Ale dla spokoju ducha pokrótce opiszę ten wypad.
Około godziny 17 zebrałem się z mojego domostwa na umówione spotkanie pod domem Serafina. Tym razem jak rzadko kiedy, Serafin już czekał na swoim rowerze wersji PRO.
Po chwili dołączył do nas Piernik i już raźno kręciliśmy w stronę Gliwic. Tym razem pomimo bólu kolan i ogólnego niechcemisie, jazda mijała przyjemnie i komfortowo, a rower pomimo wielu zaniedbań z mojej strony i usyfienia totalnego, nie dawał żadnych strasznych sygnałów, jakoby rozpaść miał się za chwil kilka.
Mało tego, przyśpieszenie miałem całkiem niezłe. Szczególnie że jechałem na oponach które raczej z asfaltem się nie lubią.
Podróż minęła nam spokojnie i bez większych szaleństw. Po około 30 min pojawiliśmy się na placu Krakowskim gdzie czekała już gromadka rowerzystów, a po chwili dołączyła do nas Agnieszka, która miała tajną misję w budynku nieopodal.
Rowerzyści cały czas się zjeżdżali, aż osiągnęliśmy liczbę w granicach 30
Gdy już zachodziło podejrzenie graniczące z pewnością, że nikt już nie dojedzie, ruszyliśmy pod eskortą dwóch radiowozów, na podbój miasta.
Dziś panowie Policjanci mogli się wyszumieć. Poprzez lekko kaskaderskie wyprzedzanie peletonu i inne ciekawe manewry, dodatkowo uatrakcyjniali nam przejazd. Osobiście bardzo mi to przypadło do gustu :P
Każdy nawet najfajniejszy przejazd niestety kiedyś się kończy, tak i ten skończył się po około godzinie. Koło 19 ruszyliśmy na domy a właściwie na after na Mikulach. Ja tym razem sobie odpuściłem.
Przejazd można uznać za udany :D
Do zobaczenia w Zabrzu za tydzień :D
Pozdro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz