wtorek, 1 maja 2012

Misja Kopiec

Poranek ze śniadaniem w ogrodzie, opalanie, potem szybkie przygotowanie do wyjazdu i misja "Kopiec". Tak w skrócie wyglądał pierwszy dzień naszej majówki.

Wczoraj wieczorem pojechałem do pracy Agi, by nie musiała jechać sama po nocach. Na miejscu czekały na mnie lody marki FRUGO (tak wiem to się robi dziwne uzależnienie co najmniej).
Po chwili już kręciliśmy na radiostację, w ramach wieczornego rowerowania. Po wsunięciu lodów gdy okazało się, że noce jeszcze mają temperaturę mało sprzyjającą siedzeniu, ruszyliśmy do mojej bazy wypadowej.

Z rana po dłuższym wstawaniu poszliśmy zjeść śniadanie na dworze i poopalać się chwilę w ramach sjesty po obfitym posiłku.
Koło 12 przyszedł czas na zaplanowany wypad rowerowy.
Misja na Dziś była prosta i przyjemna, Radzionków, Księża Góra, Park, Kopiec Wyzwolenia a jak czas i chęci pozwolą wypoczynek nad zalewem w Świerklańcu.
A wszystko to możliwie jak najdalej cywilizacji i ruchu miejskiego, lasami, na spokojnie z licznymi postojami by nie zmęczyć się przypadkiem bo to w końcu ma być majówka a nie wyścig.

Już na starcie urozmaiciłem nieco plan, o miejscówkę którą Aga się zauroczyła przeglądając moje fotki na komputerze.
Dodatkowo zwiedziliśmy ul Kościuszki i przyległe do niej stawy, Wiadukt, Niedorobiony nowy park na Hałdzie między Mikulami a Biskupicami.

Następnie ruszyliśmy standardowo, w planach miałem jazdę możliwie jak największą liczbą ścieżek rowerowych i szlaków dla rowerow przystosowanych.
Tak więc jazda rowerówką relacji Mikule-Rokita, Na rondzie im "Nikogo" Wbijamy na rowerową autostradę relacji Mikule-OMG.
Potem w Lewo ulicą i na czerwony szlak rowerowy przeistaczający się w niebieski. W ten oto sposób dotarliśmy do zajazdu/restauracji Pod Dębem.


Znabyliśmy za kwotę która do przyjemnych nie należała, coś do picia by wystarczyło przynajmniej do parku w Księżej Górze.
Po dłuższej chwili pojechaliśmy dalej jak prowadziły szlaki, spokojnie bez pośpiechu dla czystej przyjemności. Po skierowaniu się na Bytom przywitały nas podjazdy które jak zwykle uprzykrzają nieco życie. Po zażyciu podjazdów na początek mogłem przygotować mentalnie mą lubą na to co czeka Ją w Księżej Gorze za wiaduktem a jeszcze przed parkiem.
Na widok górki słyszałem "Ty sobie żartujesz!!??" Uśmiechnąłem się i kontynuowałem wspinaczkę, która dziś szła mi wyjątkowo sprawnie.

 Po dojeździe jeszcze mały podjazd do parku i postój po małym zjeździe, by odzyskać siły i uzupełnić wypoconą wodę.

Trochę tam posiedzieliśmy i ruszyliśmy na kopiec który był dzisiejszym celem. Po wyjechaniu z krzaczorów przywitał nas piękny widok, choć z racji na brak wiatru i okrutnie parującą ziemie, nie był to taki widok na jaki liczyłem, ale na Adze zrobił wrażenie :P

Po dojechaniu pod kopiec następnym wyzwaniem mającym być uwieńczeniem dzisiejszej wycieczki miał być wjazd na kopiec.
Uciekałem jak mogłem pod gorę, ale Aga siedziała mi na kole i bez większego problemu by mnie wyprzedziła gdyby było miejsce :D
Gdy dojechaliśmy na sam szczyt, mogliśmy nareszcie chwilę odpocząć. Towarzyszyły nam stada motyli latających wszędzie wokoło, nie zwracając na nas uwagi.
Szczególnie żywe i liczne były pewne żółte motyle, których do tej pory nie widywałem w okolicy, duże, żółte z czarnymi obwódkami na skrzydłach, o dość specyficznej ich budowie.
Na miejsce dotarliśmy nieco przed 15 więc jechaliśmy niemiłosiernie długo, ale to dobrze bo w sumie tak powinna wycieczka dla relaksu wyglądać. Po 15 ruszyliśmy do domu i dotarliśmy w niecałą godzinkę z małym postojem kolo fontanny w Radzionkowie, by kupić za chwilę w jedynym otwartym sklepie, coś do picia.
Potem po wypiciu energetyków o smaku Mojito ruszyliśmy z kopyta by dojechać na czas do domu.
A w domu rozpalał się już Grill na którym Karczek, Krupnioki i sałatka wiodły prym :P
Na zakończenie dnia podczas imprezy zaczęła się burza z ulewą, ale choćby się paliło i waliło grilla nie zgasimy, show must go on. Po jakimś czasie deszcz przestał padać, i zrobiło się chłodniej, ale po całym dniu  już nie myśleliśmy o niczym innym jak o spaniu :P

PS: licznik przeskoczył o kolejną cyferkę do przodu, i teraz rower ma 8003km przejechane :D

To tyle z pierwszego dnia majówki.
Pozdro :D

1 komentarz: