środa, 8 czerwca 2016

Podróbka SolarStorm X2 z Ebay czy to ma sens ??

Kolejny raz po dość długiej przerwie, wracam na łamy tegoż bloga. 
Jak kiedyś, gdy nowe zabawki trafiały do roweru i chciałem napisać co nieco o rzeczach których sam dość długo szukałem w sieci dziś wpis techniczno-elektroniczny. 

Zacznijmy od początku. Jak niektórzy wiedzą lub też nie, od paru lat jestem szczęśliwym posiadaczem latarki Mactronic Bike Pro Screem. 
W pierwszej wersji jaka wyszła na rynek, więc mającej około 120 lumenów. Gdy tylko pierwszy raz uruchomiłem to cudo. Świat stał się jakiś taki inny. Do tej pory wieczorne wypady oświetlane CatEyem wydawały mi się całkiem spoko. Widziałem co powinienem i byłem widoczny na drodze. Ale z czasem dopadł mnie niedosyt, gdy widziałem że można widzieć więcej i świecić mocniej. 
Za odłożone dość spore pieniądze, jak na mój budżet, skusiłem się na Mactronika. Przekonany jakością wykonania, ilością światła, opiniami i co ważne tym że marka jest Polska.
Pierwsze kilometry były super i z każdym kilometrem coraz bardziej ufałem temu światełku. Z czasem i upadkami co prawda latarka wyglądała coraz gorzej ale dalej świeciła jak powinna czyli mocno. Po zniszczeniu wszystkich plastikowych podkładek pod soczewkę taśma izolacyjna zawitała w tej latarce na stałe by trzymać soczewkę w właściwym położeniu. 
Lata mijały a ja zacząłem interesować się bardziej zagadnieniami latarek i oświetlenia. Dowiedziałem się że z baterii laptopa można wymontować ogniwa i że jest to jedyne słuszne jak na dzisiejsze czasy zasilanie do latarek dużej mocy. 
Tak się złożyło że w moim laptopie bateria padła i nie mogłem jej zreanimować więc pewnego dnia po prostu ją rozebrałem. Okazało się że mimo nieużywania baterii która leżała 4 lata w szafce, ma 6 w pełni sprawnych i co ciekawe nadal naładowanych ogniw. Z ciekawości włożyłem jedno ogniwo do Screemera i okazało się że może świecić jeszcze mocniej i dłużej niż na 3 akumulatorach Eneloop AAA. Światła było mi jednak cały czas mało. Szukałem więc godnego następcy Screemera. Kupiłem kilka latarek. 
Lidlowska, Emos z elektronicznego sklepu, Police z allegro i jakieś NoName z eBay. trochę się tego nazbierało ale latarki mimo że każda inna i każda miała jakieś zalety nie były w stanie przeskoczyć mocno ponad poziom Screemera. Wtedy natrafiłem w sieci na latarki Solarstorm, które wyglądały mocno kompaktowo z domysłu były zasilane pakietem ogniw z laptopa czyli 18650. 
Niestety cena w granicach 200zł za Polskie dystrybucje mocno mnie odstraszyła, niewiele mniej dałem za Screemera a jak do tej pory żadna latarka którą kupiłem nie była w stanie go zastąpić. Szkoda mi było tym razem wyrzucać podobnej kwoty nie mając pewności że mi się spodoba. 
Pomyślałem o podróbce z eBay i po pół roku szukania a właściwie czekania na okazję kupiłem za około 7$ Solarstorm x2 która w zestawie miała tylko gumki do montażu.

Czekałem na paczkę około półtorej miesiąca ale przyszło cudo (kupiłem też tylną lampkę ładowaną z USB)

Wszystko fajnie ale czym to zasilić ?? z pomocą przyszły naładowane ogniwa 18650 z Powerbanka który też jakoś niedawno zrobiłem. Trochę taśmy i kabelków i oto świeci to to.




Na wszelki wypadek założyłem woltomierz żeby móc kontrolować co się dzieje w poszczególnych trybach. Tutaj zaskoczenie. 
W końcu latarka która ma takie tryby jakie zawsze chciałem tzn: 
Zaczynamy od trybu niskiego. Zmierzyłem około 500mA następnie średni około 800mA i pełny 1.4A czyli całkiem sporo. Zawsze zaczynamy od trybu niskiego co moim zdaniem jest zaletą bo po co mam żłopać z akumulatora 100% gdy chce tylko uruchomić lampkę na dojazd przez miasto. Dodatkowo tryb migania po dłuższym przytrzymaniu przycisku. W końcu brak cholernego trybu SOS który wkurzał mnie w każdej latarce szczególnie Screemerze i co ważne w końcu tryb migania który nie jest stroboskopem który może co najwyżej wywołać atak padaczki a nie zaznaczyć naszą obecność na drodze. Proste tryby nic więcej W KOŃCU:) 

Kolejna fajna i niefajna rzecz to wskaźnik naładowania akumulatora. Fajna bo na bieżąco wiem w jakim stanie jest bateria ale wkurza to że świeci cały czas. Niby miernik praktycznie nie wykrywał prądu płynącego na wskaźnik w trybie czuwania ale nie wierzę że w ciągu miesiąca gdy zapomnę odłączyć przewód zasilający, diody nie rozładują mi akumulatora. 

Kolejna rzecz, sporo osób poprawiało chłodzenia w swoich latarkach. Już wiem dla czego. Po uruchomieniu trybu pełnego przez 2 min latarka stała się wyraźnie gorąca. Liczyłem że tak jak fotkach na forach internetowych w środku siedzą nakręcane krążki aluminiowe do których przyklejone są diody na paście termoprzewodzącej. Jakież było moje zaskoczenie gdy otworzyłem obudowę a tu ...


Niestety punkt styku z obudową jest mizerny jedynie krawędź luźno dotyka obudowy więc tymczasowo nałożyłem na ten nikły styk pastę termoprzewodząca żeby choć trochę poprawić fabrykę. Wymierzyłem już wnętrze lampki i poszukam odpowiednich krążków z aluminium lub miedzi żeby je wprasować za diody i posmarować pastą żeby ciepło miało gdzie uciekać. 



Sama konstrukcja bardzo mi się podoba jest prosta, rozkręcalna i daje możliwości rozbudowy w przyszłości co dobrze jej wróży.



Ok jest latarka i tymczasowe zasilanie. Co dalej ?? jak to zamontować na rowerze żeby przeżyło moją jazdę w terenie błocie i słocie ?? 
Wpadłem na pomysł że nie opłaca mi się kupować gotowej obudowy na ogniwa dedykowanej dla tej lampki bo bez ogniw kosztuje około 60zł. Lepiej będzie jeżeli kupie dwa koszyki na ogniwa za 3 złote sztuka i sam taki pakiet stworzę. Jak się okazało najciężej jest w Polsce dopaść kabel który będzie kompatybilny z uszczelnianą wtyczką tej latarki. Udało mi się zdobyć komplet wtyczka i gniazdko z nakrętką do pasków Led na zewnątrz. 
Niestety kabel i wtyczka były przeźroczyste co nijak mi się nie komponowało z wizją artystyczną. Więc po prostu taśmą izolacyjną zakryłem to to. Dodatkowo na zmontowany pakiet naciągnąłem dętkę dla stabilizacji i delikatnego uszczelnienia. Udało się. Zmontowałem komplet i tego samego dnia Serafin wyciągnął mnie na rower, więc latarka mogła przejść pierwszy test wytrzymałości. Po przejechaniu przez hałdę i nowopowstajacy Singletrack wszystko zostało na swoim miejscu. A wieczorem gdy z Serafinem odebraliśmy Agnieszkę z pracy była okazja by przetestować to do czego latarka była kupiona czyli świecenie.
Powiem Wam drodzy czytelnicy że jestem pod wrażeniem. Najniższy tryb świeci jak Mactronic na pełnej mocy. Tryb pulsacyjny nie oślepia nie powoduje epilepsji i pozwala poruszać się po mieście będąc widocznym i widząc co dzieje się przed rowerem. Dodatkowo barwa światła bardzo mi odpowiada. Niby zimna biel ale nie jest ani przejściem z niebieskiego ani zielonego jak to bywało w tanioskich latarkach. Dodatkowo zasięg i rozłożenie światła jest super, Centralny punkt sięgający daleko w las i spory okrąg doświetlający boki i teren przed kołem to jest to czego oczekiwałem od latarki. Co ważne nie do końca naładowane akumulatory dodatkowo trochę nadszarpnięte chwilowym zwarciem które wywołałem podczas lutowania (tak wiem nie lutujemy na podłączonym zasilaniu ale się śpieszyłem bo na zbudowanie zestawu i wyjazd miałem 15 min) nie sprawiły problemu. Latarka cały czas poza trybem 100% pokazuje pełne naładowanie akumulatora. Jak na razie nie będę lądował pakietu bo raz że dopiero robię odpowiednią ładowarkę a dwa chcę zobaczyć jak długo ta latarka wytrzyma i do jakiego napięcia będzie rozładowywać pakiet. Nie mam zabezpieczonych ogniw więc jest to dość istotne. W razie potrzeby zamontuje zabezpieczenia do pakietu ale jeżeli sama latarka będzie odłączać zasilanie przed całkowitym wyssaniem energii z pakietu ułatwi mi to pracę. Za niedługo masa wtedy latarka będzie miała pierwsze poważniejsze wyzwanie. Praktycznie całą masę będzie świecić choć teraz około 18 jest jeszcze jasno. Dodatkowo prognozy zwiastują deszcze. Uszczelnię pakiet i zobaczymy jak latarka poradzi sobie w prawdziwym życiu gdy woda leje się ze wszystkich stron.
Po moim rozkręcaniu uszczelnienie raczej dobrze ułożyłem więc powinno wytrzymać. 

Podsumowując to dopiero początek przygody z tą lampką jak na razie mam dobre przeczucia choć gdy ją dziś rozkręcałem i poprawiałem pastę termo przewodzącą uwaliłem latarkę niemiłosiernie czarna anoda jest teraz srebrna od srebra z pasty i średnio komponuje mi się z mostkiem na którym jest zamontowana ale może za jakiś czas ją wyczyszczę jakimś rozpuszczalnikiem.

Jak na razie to tyle ale pewnie jeszcze będzie jakiś wpis z dłuższego użytkowania Sowiej lampki (przypomina oczy sowy z wyglądu) 

Do zobaczenia za jakiś bliżej nie sprecyzowany czas :)

Pozdro

2 komentarze:

  1. Jeżdżę na Sreemerze do dziś i mogę śmiało przyznać, że gdy wywalałem na tę lampę ciężko zarobione setki, padłem ofiarą propagandy. Lampa świeci fajnie, ale max 1,5 godziny, a na mrozie jeszcze mniej. Ciągnie prąd jak ruski traktor ropę. Ma świetną obudowę i stabilny uchwyt, a do tego - jak zapewne pamiętasz - zestaw był magicznie wręcz zapakowany. Ale czasy się zmieniły i już dziś mam w zanadrzu 3 latarki kupione w Biedronce za 6 zł sztuka, które biją na łeb Mactronica pod względem świecenia.

    Podoba mi się Twoje rozwiązanie, bo lampka wygląda estetycznie, zajmuje pewnie mało miejsca na kierownicy i świeci o nieb lepiej od starej konkurencji. Ciekaw jestem, czy ten zestaw ogniw można by schować do wewnątrz kierownicy, a sam kabel do lampy odprowadzić jakimś mirkoodwiertem, oczywiście bez wyrządzania szkody w sprzęcie i własnym bezpieczeństwie. Sam kiedyś chciałem zmontować lampkę tylną, której zasilanie umieściłbym wewnątrz sztycy. Jedynym problemem był właśnie kabel, a raczej problem z jego bezinwazyjnym podłączeniem. Ostatecznie sztycę i tak wykorzystuję do przewożenia rezerwowego powerbanku w okrągłej obudowie odizolowanej pianką od ścianek sztycy, by nie stukało w czasie jazdy.

    Liczę na jakieś zdjęcia po ciemku w terenie i koniecznie na zdjęcie, jak zamontowałeś to w rowerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się że zacznę od końca, lampkę chyba widziałeś już na ostatniej Zabrzańskiej Masie Krytycznej. Niestety jest teraz srebrna od srebra z pasty termoprzewodzącej. Ale mam już ambitny plan jak to złożyć żeby wyglądało estetycznie, symetrycznie i ogólnie praktycznie.

      W miejscu gdzie jest łączenie mostka i kierownicy jest aluminiowy element mocujący który dociska kierownice czterema imbusami. Ambitnym planem było by wykonać taki nowy z aluminium z gotowym uchwytem do lampki (bo ma uniwersalny montaż na śrubę pod spodem) dodatkowo odbierałby z niej ciepło. Ostatecznie mam też kilka innych mniej innowacyjnych pomysłów lub zostawię jak jest :)

      Odnośnie zasilania. Tutaj podoba mi się patent z zewnętrznym akumulatorem bo można go schować gdziekolwiek, jedyny problem jak słusznie zauważyłeś to kabel który gdzieś w rowerze musi się znaleźć. Niestety kable będą widoczne lub sprawię sobie ramę z gotowymi miejscami na nie, bo nie chcę wiercić w ramie. Moim zdaniem to osłabi konstrukcję która była przewidziana jako całość i jako całość przenosi naprężenia. Pomysł z Powerbankiem w sztycy już kiedyś mi świtał, ale bardziej podobał mi się pomysł z powerbankiem w rurze sterowej. Tyle że tam maksymalnie dwa ogniwa zmieszczę a to może być trochę mało jak na wymagania tej lampki. Co do testów i opinii. Nowego posta i opinię o lampce będę mógł wstawić dopiero gdy chociaż raz naładuję sprzęt lub coś się z nim stanie np spalą się diody albo latarka wysiądzie. Jak na razie latarka ma za sobą powrót nocny przez las z Gliwic i przejazd przez miasto. Do tego masa ale tam tylko wskaźnik naładowania był uruchomiony. Według wskaźnika baterie są pełne. Chcę rozładować latarkę do zera ale to też nie będzie wyznacznikiem czy kupować to to czy też nie.

      Bo raz lampka jest z chin i nie jest produktem oryginalnym, bardzo różni się od oryginału.
      Dwa zasilanie jest moje autorskie więc też nijak ma się do oryginału. Może się zdarzyć że będzie lepsze od oryginału bo mam tam ogniwa z laptopów które z natury działają lepiej niż taniocha z Chin. Nie ma tam na razie żadnej elektroniki tylko bezpośrednie podłączenie do lampki więc straty energii są znikome.
      Jedynie marnej jakości kable których użyłem mogą być słabym punktem. Aktualnie 4 baterie 18650 są schowane w miejscu łączenia bagażnika ze sztycą zabezpieczone prezerwatywą przed wodą. Cały zestaw przetrwał moje szaleństwa na hałdzie w sośnicy więc montaż jest ok.
      W planach mam rozbudowę zasilania chciałbym to wsadzić w ładną aluminiową obudowę i zintegrować z bagażnikiem. Mam na myśli powerbanka na 8 ogniw lub 6 i dodatkową elektronikę tzn wyjście 5v na USB żeby coś ładować z pakietu wyjście 8,4v do lampki jak teraz, jakieś dedykowane wyjście do ładowarki z zewnątrz żeby tego nie demontować tylko podłączyć na noc do ładowania w warsztacie bezpośrednio na rowerze. Ale najpierw muszę praktycznie ocenić jak długo ogniwa trzymają i jak to rozplanować.
      Ale spoko będą posty na blogu :)

      Usuń