sobota, 13 listopada 2010

VI Zabrzańska masa krytyczna

To już czwarta odsłona Zabrzańskiej masy krytycznej. Z masy na masę jest coraz lepiej. Nawet pogoda która ostatnio nam kaprysi nie powstrzymała 40 szaleńców na stalowych, aluminiowych (i kto wie jakich jeszcze) rumakach.
Uzbrojony w glany, nieprzemakającą kurtkę, okulary z Lidla oraz dobry nastrój wyruszyłem z domu. Z kocią zwinnością omijałem wszelkie kałuże oraz koleiny wodą wypełnione. Oczywiście woda podstępną jest i jak nie spadnie z góry i nie zmoczy głowy, to zacznie padać od dołu podnoszona bieżnikiem opony, za nic mając grawitację i dokona dzieła zmoczenia. Tak wstępnie namoczony dopłynąłem na plac Wolności na którym było już czterech rowerzystów, i tyle samo radiowozów, po chwili rozmowy z wcześniej przybyłymi, zaczęli zjeżdżać się kolejni bikerzy którym pogoda nie straszna, ekipa z Gliwic przywiozła ze sobą bezchmurne niebo i pogodne humory.
Gdy już wszyscy się zjechali, zostałem obdarowany krótkofalówka bym mógł pomóc przy ewentualnym zabezpieczeniu. Panowie Policjanci wraz z Strażnikami miejskimi oraz karetką pogotowia, tym razem służyli pomocą za co niniejszym chciałbym im baaaardzo podziękować, ponieważ tym razem dzięki nim nie zatrzymaliśmy się ani razu. Tak patrząc na to jak zabezpieczali dla nas skrzyżowania wydaje mi się że bawili się równie dobrze jak my. Mogli w końcu wykorzystać swoje przywileje, pod taką obstawą czułem się co najmniej jak prezydent czy inny VIP, ba VIP, 40 Vipów na rowerach. Jeszcze raz wielkie uznanie, dla panów mundurowych.
Jazda była przednia. Rozmowy, śmiechy, świecące bajery na rowerach, to jest to. Trasa była krótka, dopasowana do pory roku i pogody, prędkość taka by każdy nadążył, ale na tyle szybko by sprawnie poruszać się po mieście. Trasę pokonaliśmy bezproblemowo co bardzo mnie cieszy. Ja jak to już zwykle bywa jechałem cała masę z aparatem w jednej ręce, tyle że tym razem jeszcze miałem do obsługi krótkofalówkę, że o kierowaniu czy hamowaniu nie wspomnę. Mało tego cały czas ktoś dzwonił mi na komórkę, i tak się zastanawiam czy to ja jestem tak źle zorganizowany czy po prostu za dużo rzeczy na raz chce zrobić ??
Po dojechaniu spowrotem  na plac wolności czekała na nas kawa, herbata, sponsorowana przez ... no dobrze nie będę spamował :D dostaliśmy też ognistą mieszankę czyli banana i kubek wody od innego sponsora :P do wyboru do koloru :D
Na koniec jak zwykle odbył się after, niestety na niego nie pojechałem, szkoła i zadania z nią związane przyśpieszyły mój powrót, w drodze powrotnej towarzyszył mi Daniel więc jakoś tak raźniej się kręciło mimo że jeszcze nie chciałem wracać do domu. 

A z resztą co ja będę pisał, obejrzyjcie fotki i zazdrośćcie że was tam nie było :D

Pozdro i do następnego razu :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz