piątek, 11 lutego 2011

Dla odmiany Zabrzańska Masa Krytyczna w deszczu

Kolejna masa z moim skromnym udziałem. Jak dobrze się orientuje, to była już siódma Zabrzańska masa i była w pełni udana.
Z domu wyjechałem z Serafinem około 17:00, mimo iż na tej akurat masie miało mnie nie być, z powodu zapalenia tego i owego. Jednak siła magnetyczna roweru oraz chęć posiadania stuprocentowej frekwencji, zmotywowały minie do poszukania zastępczego ubioru rowerowego i wybrania się zupełnie nie przygotowanym rowerem.
 Ubrałem się, poszedłem po rower i w drogę. Niestety tego dnia jak na złość lało od rana, więc nie ujechałem stu metrów a już spodnie przesiąkały lodowatą wodą, co do przyjemnych nie należy. Droga upłynęła nam całkiem znośnie gdyby nie ta woda. Poza tym dla odmiany pierwszy raz od dłuższego czasu jechałem bez plecaka, odkryłem że bez niego mam leprze przyśpieszenie :P
 Dojechaliśmy do Kubusha trochę przed czasem, po paru minutach wyszedł wraz ze swoją lubą i razem w czteroosobowym składzie dojechaliśmy na plac Wolności gdzie czekał już radiowóz i dwóch kolejnych rowerzystów, wspólną decyzją udaliśmy się do "bramy" obok Maca by nie moknąć niepotrzebnie.

 Po chwili dołączali kolejni wodni rowerzyści i tak w grupie około 9 osób,


Film z przejazdu przez rondo
ruszyliśmy na ulice miasta by siać popłoch i pokazać wszystkim, że rowerzyści istnieją w mieście i jest nas na tyle dużo, by zablokować miasto na dłuższą chwilę, co zaowocowało licznymi zgłoszeniami do radiowozu jadącego przed nami.
Przejazd przebiegł bezproblemowo, ze dwa razy przejechaliśmy przez skrzyżowania na czerwonym świetle, pod eskortą radiowozu na sygnale. To jest uczucie wszyscy stoją a rowery jadą, jak Vipy normalnie.
Po zakończonej jeździe zostaliśmy pouczeni przez miłego pana policjanta który nas eskortował o tym że:
"Rowery muszą być wyposażone w przepisowe oświetlenie. Przednią lampę koloru białego świecącą stale, oraz tylne światło czerwone świecące światłem stałym"
I w pełni się z tym zgadzam pamiętajcie o tym na następnych masach, szczególnie o tej porze roku byśmy wszyscy byli dobrze widoczni, bo to może nam uratować życie i portfel, bo jak by nie było jest to w przepisach, więc jest wymagane. Najtańszy komplet lampek kosztuje chyba 25 zeta a może uratować wam życie.Odblaski i inne kamizelki także mile widziane.
Po chwili rozmowy pojechaliśmy z Serafinem do domów i nie było nas na afterze (o ile się odbył). Pożegnaliśmy się pod moja bramą i pojechałem na warsztat odstawić rower i przy okazji sprawdzić co się dzieje z tylną przerzutką, która ostatnimi czasy wykazuje objawy zatartej linki albo złamanego pancerza. Pokręciłem chwilę regulacją linki i powoli zaczęło działać, ale to kręcenie było tylko doraźne, na wiosnę muszę wymyć rower wysokim ciśnieniem i w cieple oraz słoneczku zabrać się za rozkręcanie, smarowanie i regulowanie bo przez tą zimę rower mimo rzadkiego używania, dostał ostro w dupę.

To tyle na dziś, BYLE DO WIOSNY :D
POZDRO

4 komentarze:

  1. O kuźwa, ależ Wam zazdroszczę zdrowia. Ja ostatnio ledwo żyję, ale mimo to zwlekłem się w czwartek do piwnicy, żeby nasmarować łańcuch i zamontować nowe oświetlanie. Miałem nadzieje, że mimo choroby uda mi się pojechać z Wami.
    Niestety przy tak padającym deszczu wspólna jazda, nawet w tak najznakomitszym towarzystwie, była by dla mnie samobójstwem.

    Jak sobie jednak pomyślę ileż czeka mnie jeszcze Mas do końca życia, to te kilka opuszczonych przez pracę, albo zdrowie, są zaledwie ułamkiem procenta.

    Pozdrawiam Was, pozytywnie chorzy, ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak już wyżej napisałem, też zdrowy nie jestem i nie mam na myśli rowerocholizmu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No ale przynajmniej ciepło było :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to fakt, ale mokre spodnie były bardzo zimne.

    OdpowiedzUsuń