środa, 16 listopada 2011

Ładny wynik

Rok powoli się kończy temperatura spada, a wraz z nią częstotliwość rowerowych wypadów.
Mimo że sezon się jeszcze nie kończy (bo kończy się wraz z śmiercią rowerzysty :D), to pozwolę sobie na małe podsumowanie.
W tym roku przejechałem ponad 5000km co uważam za wynik bardzo dobry, bo w zeszłym roku przejechałem około 2000km.
Rower ma ogółem przejechane nieco ponad 7000km i trzyma się całkiem nieźle, chociaż napęd, a w szczególności łańcuch woła o wymianę, to chcę go zajeździć do granic wytrzymałości, przez co dowiem się ile tak na prawdę może wytrzymać napęd który przez pierwsze 6000km był konserwowany jedynie od czasu do czasu, olejem do łańcucha pił spalinowych.
Przez 7000 km wymieniłem klocki z tylu i z przodu. A wczoraj przełożyłem klocki z tyłu (prawie nowe) na przód a przednie (jeden hamował już nitem, mocującym okładzinę) po zbadaniu grubości okładzin przemieszałem z tymi, które pozostały mi po wcześniejszych wymianach, zamontowałem je na tył. Gdzie nie potrzeba aż tak mocnego hamulca. Do tego zwiększyłem skok klamek tak by łapały od połowy skoku, bo w rękawiczkach zimowych ciężko było je wyczuć.
Co do dalszych podsumowań, osiągnąłem maksymalną prędkość 71 km/h (w Czechach na asfalcie z przy nachyleniu około 12%) czego już raczej przy obecnej konfiguracji napędu, 42:10, nie pobije. Nawet jadąc w tunelu za autobusem z górki.
Tak więc przy zmianie napędu planuję przednią zębatkę zmienić na 48z.

Po przejechaniu sporego dystansu na tych samych oponach, mogę stwierdzić że Continental RaceKing 2.0 są jak na moje potrzeby w sam raz.
Dobrze trzymają w zakrętach, świetnie amortyzują nierówności, nie łapią snaków, dobrze trzymają przy hamowaniu i radzą sobie na asfalcie oraz na leśnych ścieżkach, o ile są dobrze przyczepne, no i najważniejsze. Mają małe opory toczenia.
Co do wad, to delikatne boki które przy jeździe na DSD  szybko się niszczą i rozcinają. Co do przyczepności w terenie, na żwirze, piachu, mokrych liściach, błocie, łatwo wpadają w poślizg, ale nie są to opony typowo terenowe wiec nie ma co od nich wymagać cudów.

Kolejna rzeczą warta opisania jest oświetlenie, zestaw CatEye HL-EL320 oraz MacTronic Bike Pro Scream w połączeniu z Eneloopami, świetnie sprawdzają się w mieście i na bezdrożach, pierwsza zapewnia światło ciągle przez 60h lub pulsacyjnie 120h, dając przy tym wystarczającą ilość światła by nie wpaść w otwarta studzienkę w ulicy, oraz sprawdza się jako rowerowy odpowiednik świateł mijania.
MacTronik zaś doskonale nadaje się do lasów i nieoświetlonych ulic. Mając do dyspozycji 1,5h świecenia w trybie wysokim (bo reszta jest nie przemyślana na przykład po co mi stroboskop, wywołujący ataki epilepsji u przechodniów ?) możemy przejechać przez cały las, ale zazwyczaj w tym trybie nie używam jej dłużej niż 10 min  więc starcza na dość długo i często ratuje mnie w ciemnościach. Fajną sprawą jest także skupianie wiązki światła, ale to już głównie przy używaniu jej jako latarka, a właściwie szperacz. Do tego jest mała, mieści się w kieszeni, i ogrzewa ręce w chłodne dni :D Jej wada to wytrzymałość. Tutaj pewnie wiele osób się zdziwi, bo latarka jest wykonana na prawdę solidnie i z dobrych materiałów, ale ma pewną wadę, dokładniej rzecz ujmując, ma bardzo delikatne plastikowe dystanse miedzy soczewką a głowica.
W zestawie są co prawda trzy dystanse, ale u mnie prześwitujący pomarańczowy i przyciemniany biały są już rozwalone. Wystarczyły dwa upadki z wysokości kierownicy na twardsze podłoże. Przy próbie wyjęcia resztek plastiku wyszła kolejna wada, plastikowa soczewka na której mam piękną gruba rysę, gdyby była szklana, nie było by problemu.
Do reszty konstrukcji nie mogę się przyczepić, bo jest bardzo mocna.

Następną rzeczą którą sprawiłem sobie w tym roku była torba na bagażnik, firmy Author. Jej pojemność to około 12l po powiększeniu o komin zapinany na zamki. Dobrze rozplanowana pomieściła cały ekwipunek potrzebny na jednodniowy wypad do Czech. Chociaż muszę przyznać że przydały by się rozpinane sakwy po bokach, albo możliwość jej powiększenia do min 24 litrów. Przy zachowaniu dotychczasowego kształtu, nawet kosztem miejsca na bidon.
Jeśli o torbie mowa to muszę wspomnieć także o bagażniku na sztyce tej samej marki co torba. O ile sam bagażnik jest zbudowany dobrze to jego mocowanie zawiodło mnie w drodze do Czech.
Ciężka, wypakowana do granic wytrzymałości torba, na dziurach zmiażdżyła plastikową podkładkę pod szybko-zamykaczem, co poskutkowało postojem, bo bagażnik tarł o oponę na wybojach.
Następną bolączką mojego roweru jest amortyzator. Suntuor XCM w pełnej wersji, z blokadą i regulacją twardości. Amortyzator jest jednym z najsłabszych punktów w moim rowerze. Posiada wielkie luzy na ślizgach i tak słabe uszczelki że gdyby ich nie było nie było, to by różnicy w ilości syfu dostającego się do środka.
Do tego przy niższych temperaturach elastomer w środku twardnieje i utrudnia pracę. Regulacja to kpina i mogło by jej nie być wcale. Jedynie blokada działa jak należy, ale z niej akurat nie korzystam, bo lubię jak rower się buja.
Ok popsioczyłem sobie, i mi lepiej :D
To tyle na dziś :D
Dobranoc

5 komentarzy:

  1. Pamiętam te czasy, kiedy podsumowanie sezonu pisało się pod koniec października. Człowiek aż trząsł się na myśl, że za chwilę napisze; "w tym roku przejechałem... prawie 1700 kilometrów". Ale myślę, że ten rok dla nas wszystkich był wyjątkowy pod tym względem. Każdy z nas wyrobił swoje 200 procent normy z zeszłego sezonu, a teraz aż strach pomyśleć, co będzie się działo w 2012. Oby wiatr tym razem był w plecy :)

    I taka moja mała uwaga: Screamer jest dla doświadczonych rowerzystów, a nie dla tych, którzy się wywracają. Ja mam jeszcze oryginalną tuleję pomarańczową, a w pudełku oryginalne, nowiutkie zapasówki. I kto tu jest prawdziwym roweroholikiem? :)

    Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak to jest jak się daje koleżance latarkę żeby trafiła do domu :D Dwa razy się z nią spotkałem na rowerze i dwa razy dystans szlak trafił :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, pamiętam regulację ugięcia w moim starym RST Capa T4... Nawet obrót śruby o 1/4 był wyraźnie wyczuwalny w zmianie twardości. Mogłem go idealnie dostosować do planowanej trasy - korzenie, kamienie, kostka brukowa, drogi szutrowe, cokolwiek! Liście wyłapywał jak niejeden Bomber. Żartowałem. Regulacja "działała" identycznie jak w Twoim XCM. Porażka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja wiem nawet dlaczego tak "działa" :D w jednym z postów o tym napisałem http://dexterblogzabrze.blogspot.com/2011/06/amortyzator-doczeka-sie-smarowania.html :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak tak, pamiętam :) Tam też wspomniałem o moim poczciwym RST i jego regulacji, która nie działała - widać to najbardziej zapadło mi w pamięci ;)

    OdpowiedzUsuń