środa, 22 września 2010

Koleny schron do spenetrowania

Jako że dziś piękna pogoda i żal było by pozostać w domu cały dzień, wybraliśmy się z Serafinem na małą wycieczkę z aparatem po okolicy, za cel mieliśmy wyburzony dworzec, oraz sklep z drewnem wszelakim.
Gdy doszliśmy do dworca uwagę przykuł schron który zawsze mijam i jakoś nigdy nie miałem okazji do niego zajrzeć, tym pierwsze wejście jest zasypane do pewnego stopnia ale jak by się postać, to pewnie dało by się tam wejść, tylko trzeba by było się pobrudzić. Korzystając z zasady gdzie Janusz nie może tam obiektyw aparatu wciśnie, wsadziłem aparat do środka i zrobiłem fotkę, trudno stwierdzić czy tam za futryną stalowych drzwi jest ściana czy to jakiś mur prowadzący w dół, bok, czy gdziekolwiek.
Ładnie prawda??




Dwa wejścia, parę kominów wentylacyjnych i nieco podniesiony teren nad schronem tyle można zobaczyć od zewnątrz musimy tu kiedyś wrócić z szperaczem, saperką i w strojach roboczych, a wtedy kto wie co odkryjemy.

Najlepsze jest to że te wszystkie rzeczy są przy głównej drodze więc dostęp jest do niech łatwy że też nikt nie pomyślał nad tym żeby to jakoś wykorzystać, przecież można by było tam oprócz schronu oczywiście zrobić jakiś niezwykły PUB lub sklep z militariami albo chociaż atrakcję turystyczną.

No nic idziemy dalej i słyszymy jakiś pociąg na nasypie więc czym prędzej wdrapaliśmy się na nasyp i uwieczniałem to co właśnie nam uciekało.

 Mimo że stacja przestała już istnieć ruch jest tutaj nadal, szkoda tylko że nie osobowy, bo może ktoś by pomyślał o wykorzystaniu pięknego dworca a nie jego niszczeniu.

Gdy już "ciapoągi" pojechały każdy w swoją stronę zabraliśmy się za dokumentowanie tego co pozostało ze stacji, niestety część bezpośrednio pod budynkiem zamurowano, ale piwnice stały przed nami otworem.


Nie wchodziliśmy dalej z racji na brak jakiegokolwiek oświetlenia, poza tym sklepienie wygląda jakoś niepewnie budynek nadszarpnięty rozbiórką i zębem czasu już nie wita swoich gości z otwartymi rękami, teraz co najwyżej cegła nam na głowę może spać albo cały sufit od razu, ale bez światła i tak nie wiedziałbym co mi na głowę zleciało.
Po chwili wyszliśmy na słońce i zaczęliśmy zwiedzać byłe przejścia podziemne, i wejścia na perony.



Farba łuszcząca się wszędzie, zamurowane lub zasypane wyjścia na perony, studzienki kanalizacyjne noszące ślady po mrówkach złomiarkach (czyt. brak klap), tyle zostało z przejść podziemnych, chociaż nie do końca.
Pozostało jeszcze coś.

W nasze ręce wpadły księgi kontroli wpływów z 1983 roku w całkiem niezłym stanie biorąc pod uwagę że tyle lat przeleżały w wilgoci na ziemi.
To by było na tyle dziś. Kolejny dzień mija bezpowrotnie.
Do zobaczenia do następnego razu.

2 komentarze:

  1. Super. Pokażecie mi kiedyś ten bunkier? Macie tę znaleźną księgę w domu, czy zostawiliście na miejscu? Chętnie bym się przyjrzał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne że pokażemy szczególnie że przy głównej drodze ten schron jest, a księgi (bo są dwie) leżą u Serafina więc na oględziny musisz do niego zagadać :D

    OdpowiedzUsuń