Pogrążeni w smutku i rozpaczy ruszyliśmy na hałdę, na niej spędziliśmy chwilę by sprawdzić według pomiarów GPS telefonie czy jest to najwyższy punkt Mikulczyc. Za moment jednak silny wiatr i przejmujące zimno, przez ten wiatr niesione, skłoniło nas do zjechania z naszej śląskiej góry.
Z hałdy zjechaliśmy na ulicę Poległych górników, gdzie wzrok mój przykuł betonowy obiekt przypominający wejście do schronu, zatrzymałem się i wjechałem w kaszaki, za chwilę dołączył do mnie Serafin. Wejście wolne, nie zamurowane aż kusiło by spenetrować to to, zdjąłem latarkę z roweru i wszedłem do środka. jak się okazało drożna jest tylko niewielka część bunkra a reszta jest po prostu zalana, oczywiście nie mogliśmy uniknąć ludzkiej głupoty, bo wszędzie do o koła walały się śmieci, taka już jest niestety Polska mentalność, jak czegoś nie widać to można tam wrzucać śmieci.
Śmieci są wszędzie |
Ale co tam schodzimy jak najdalej |
Zaczynam się zastanawiać nad mocniejszym źródłem światła, szperacz by się przydał. |
Mrówki złomiarki jeszcze nie wyczaiły tego kawałka stali który kiedyś pewnie był częścią wiaduktu tudzież mostu |
Niby kawałek betonu a na pewno niesie za sobą jakąś historię, wystarczy ja jedynie odkryć |
Na zakończenie wizyta pod koksownią i szybki powrót do domu bo nie wiadomo czy czegoś wiatr nie przywieje.
Tak minęło mi dzisiejsze popołudnie rower jest głodny kilometrów tylko ja nie mam czasu, chęci, siły(niepotrzebne skreślić) na rowerownie. a szkoda bo sporo jeszcze do odkrycia w naszej okolicy.
Pozdoro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz