piątek, 9 kwietnia 2010

Błoto, błoto, błota dużo w lesie jest :D

Wczoraj z racji pięknej pogody postanowiłem pojeździć. Na początek zawitałem u Mariusza, zasiedziałem się u niego, no cóż bywa i to nawet często bywa. Następnie szybki obiad w domu i pojechałem na rower, wybór podał na Gliwice pojechałem moją ulubiona drogą i szlajałem się trochę po mieście m.in po placu Krakowskim do którego ostatnio dojechać nie mogłem, następnie po rynku i wracałem do domu. Ale powrót do domu byłby zbyt prosty gdybym jechał tak jak ostatnio dlatego zboczyłem trochę z drogi. Najpierw jechałem ścieżką rowerową z Żerników w stronę kąpieliska w Maciejowie oczywiście drogowcy budujący autostradę utrudnili mi trochę życie.
Widać że już montują pręty zbrojeniowe co oznacza że będziemy pieli tunel rowerowy pod autostradą :D
Gdy dojechałem już do kąpieliska skręciłem w prawo, ale nie jechałem jak zwykle lecz na pierwszym skrzyżowaniu skręciłem w lewo, w stronę M1 i za chwile znów w lewo miedzy niedoszłym aquaparkiem a niedoszłym szpitalem (jakaś taka niedoszła okolica nic tam się do końca udać nie może ) jechałem prosto mijając sterty odpadów samochodowych, masy zderzaków i innych części plastikowych. Po chwili wjechałem w las i już na samym początku zaatakowało mnie błoto i wielkie kałuże które omijałem zwinnymi kocimi ruchami :D podziwiając przyrodę
Jadąc tak i podziwiając zielone krzaki wyrastająca miedzy odpadami w rozkojarzeniu ogólnym skręciłem nie w tą ścieżkę w która zamierzałem skręcić. No ale jadę sobie spokojnie i w pewnym momencie ścieżka się skończyła ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. Stanąłem na chwilę i zastanowiłem się gdzie źle skręciłem bo nie możliwie żeby przez zimę mi w połowie ścieżki wyrosły 20 metrowe drzewa. Zawróciłem więc i skręciłem w pierwszą lepszą ścieżkę w prawo, by dojechać do ścieżki właściwej. Gdy już do niej dojechałem znowu skręciłem w prawo i dojechałem do kolejnego skrzyżowania z drogą w lewo, całkiem spoko nawet bez jakichś przesadnych ilości błota, ale za to 5 razy dłuższą i nudniejszą, oraz drogą prosto na końcu której już widać było wyjazd na pola i dojazd do leśnej, niby pięknie ale był pewien maleńki wręcz nie istotny problem, a mianowicie to nie tyle droga co grzęzawisko usiane gałęziami, kałużami po kolana a jeżeli się wdepnie to i po pas, a jak się wjedzie rowerem no to przygoda się kończy :D Jako że zawsze sobie obiecuję że nigdy więcej tam nie pojadę to, tamtędy pojechałem właśnie, bo lubię takie wyzwania, mimo że w takim terenie sprzęt i jego właściciel ostro dostaje w kość.
Fotkę zrobiłem gdy znalazłem miejsce w którym zapadałem się trochę mniej, bo ktoś tam kłodę położył ale jak widać błoto ma taka siłę ssącą że rower bez problemu utrzymuje pion jak przyjrzycie się dokładniej to zauważycie że wózek przerzutki wraz z nowym lepkim od smaru łańcuchem znajduje się pod tą cieczą wodopodobną, swoją droga przez cały ten teren przerzutka była cały czas poniżej gruntu :D
"Dynamikę jazdy zaś zawdzięczam nowym oponom, których zakup oparłem o doświadczenie znawcy rowerowego tematu, Janusza z "blogu obok", który takowe zachwalał i skusił mnie do ich nabycia. Dwa kółka Continental Speed King w "jedynym dla mnie słusznym rozmiarze" 2.1 cala sprawdzają się doskonale i na asfalcie i na grząskim polu"
No i dynamika była doskonała szkoda że dynamika tylnego koła nie przekładała się na prędkość jazdy do przodu bo koło się kręciło dość szybko a ja poruszałem się w ślimaczym tempem. W głowie miałem tylko jedną myśl "jedź byle do przodu, bo jak staniesz to już zostaniesz" i co gorsza będzie trzeba wystawić nogę i wsadzić ją w to błoto pech chciał że podwodą i błotem musiała leżeć jakaś gałąź do której dojechała przekopująca się przez błoto tylna opona i na niej się zatrzymała, bo ile jeszcze z błotem sobie jakoś powoli radziła to belka pod błotem ją zatrzymała, to znaczy koło się kręciło ale ślizgało się po gałęzi w miejscu, co zaowocowało zatrzymaniem i przymusem wystawienia nogi co skutkowało zapadnięciem się buta skarpety i łydki w błocie :D
Na szczęście zdążyłem wyjąć zestaw but, skarpeta, noga, z błota zanim poważnie nalało się do środka, znalazłem kolejny kawałek gałęzi na której stanąłem i wyciągnąłem rower z błota by za chwilę znowu przemieszczać się po grzęzawisku, na szczęście wyjechałem na pole gdzie chwilę się przesuszyłem w słońcu, co miało odpaść to odpadło i pojechałem dalej o dziwo rower nie wyglądał jakoś straszliwie, gorzej ze mną bo to co było na kołach, a było tego baaardzo dużo przy większych prędkościach i przez siłę odśrodkową magicznym sposobem teleportowało się na mnie.
Ale nie przejmując się tym podjechałem do Mariusza po czym wjechałem do niego na podwórko i zastałem go podczas transfuzji osprzętu z jednego roweru do innego, mój rower w tym czasie wysychał i odpadały resztki błota z jego części.
Potem pojechaliśmy przetestować nowy rower pieszczotliwie zwany "czołgiem" i pozwiedzaliśmy okolicę. Na moście nad "dekawką"(DK88) uwieczniliśmy pociągi w tym TEM 2 w malowaniu koloru Minia :D

Dzień ten zaowocował też nowym rekordem prędkości mojej 56,88 chociaż gdy spojrzałem na licznik widziałem że mignęło 57km/h
Mam kolejny cel, pobicie tego rekordu i osiągnięcie 60km/h to jest możliwe tylko potrzebuje odpowiedniej drogi i małych zmian ustawień w rowerze, siodełko wyżej i inaczej nachylone oraz kierownica maksymalnie niżej z obróconym mostkiem, załączona blokada widelca do tego bez plecaka na plecach bo straszne opory powietrza robi.
To by było na tyle na dziś
Prognoza wieści że będzie dziś padać akurat wtedy gdy ma być masa krytyczna
A ta prognoza prawie nigdy się nie myli więc na 99% będzie padać więc chyba nie pojadę.

1 komentarz:

  1. Dokonuję się w ów opisie pewna zgodność dwóch rzeczywistości - oboje dostrzegamy śmieci - ja na wsiach i polach, Ty w lasach i grzęzawiskach. Zderzaki samochodowe, o których piszesz, widziałeś zapewne na wysokości tego naszego zabrzańskiego aquaparku, bo i one mi dziś rzuciły się w oczy, gdy tam rano jechałem w ramach wypełniania moich obowiązków zawodowych.

    Szczerze podziwiam Twój zapał do jeżdżenia po tych bagnach. Rozumiem, że czasem po drodze można natrafić na jakąś większą kałużę albo szerzej rozlane błotowisko, ale to, co na zdjęciu prezentujesz, stoi wysoko ponad zobrazowaniem pojęcia "jeżdżenia na rowerze".

    OdpowiedzUsuń