sobota, 22 maja 2010

Bytomska masa krytyczna

Wczorajszy dzień miną mi pod znakiem przygotowania do wyjazdu na Bytomską masę krytyczną, ale pogoda nie nastrajała optymistycznie, burzowe chmury zaczęły ciemnieć, nadlatywały z wszech stron z czasem zaczynało trochę błyskać i grzmieć. Tak więc na zaprzyjaźnionym portalu obserwowałem jak rozwija się sytuacja burzowa, i tak jak myślałem ilość burz wzrastała co nie nastrajało mnie optymistycznie do wyjazdu.
Front burzowy??? eee tam chmurka
Po chwili przyjechał Serafin i motywował mnie do wyjazdu, a chmury wręcz odwrotnie. Ale w końcu wyjechaliśmy na miejsce, w którym mieli przejeżdżać masowicze z Gliwic. Po dotarciu na miejsce 30 min przed czasem, zaczęliśmy wypatrywać peletonu. Po pewnym czasie wyczailiśmy troje ludzi jadących z Gliwic. Szybkim skokiem dołączyliśmy się do peletonu, razem już w piątkę jechaliśmy na BMK, wzbudzając zainteresowanie gapiów i wściekłości ludzi w blaszakach (samochodach) których wyprzedzaliśmy z gracją prawą stroną.
Po dojeździe na Bytomski rynek zostaliśmy miło przywitani przez tubylców. Po chwili dojechał do nas Daniel.
Za moment zebraliśmy się do pamiątkowego zdjęcia, z rowerami nad głowami :D
No i zaczęło się. Pojechaliśmy pod eskortą karetki
Dołączamy do tubylców

Zbieramy się

Gadamy :D

No to w drogę

objeżdżamy rynek

Strzałka każe więc skręcamy

Czerwone i mamy pojechane :D

Nie lubię tego znaku

Ograniczenie do 20km/h i żaden kierowca nie pojedzie szybciej :D

W oddali karetka asekurująca

Jak widać pozytywnie i wesoło

Młodzież się nie poddawała mimo upadków i tak chłopaki parli do przodu

Masa jest okazją do poznania nowych ludzi i miłej rozmowy podczas jazdy

Fotka z cyklu bądź widoczny, odblaski spełniają swoje zadanie

Czyżby chłopaki opadli z sił ??

After:D

Objeżdżaliśmy pół miasta, prędkość była hmmm dostosowana do najwolniejszych uczestników, czyli koło 10km/h w porywach 15km/h z górki. Można powiedzieć miła wycieczka w bardzo miłej atmosferze na biegu defiladowym, co skutkowało przyblokowaniem ruchu, ale zgodnie z zasadą "My nie blokujemy ruchu, my jesteśmy ruchem". Tak więc to rowerzyści dla odmiany dyktowali warunki na drodze. No i oczywiście tak jak w Gliwicach to poczucie bezpieczeństwa podczas jazdy. Bezcenne.
Powrót z masy też sprawił nam masę frajdy, bo wracaliśmy przez las a dodać trzeba że już powoli się ściemniało i do tego, musieliśmy nadrobić trochę drogi ponieważ dotychczasowa ścieżka na której była kałuża, zupełnie zniknęła pod stawem który przybrał trochę przez ostatnie opady.
No to rura do domu

Że tak zacytuje z filmu RRRrrrr "ZARAZ BĘDZIE CIEMNO!!!"

Niestety tu się fotki z ciemnego lasu się kończą bo trzeba było trzymać kierownicę :D
Streszczę to tak, najpierw podjazdy, potem zjazd, przejazd przez hałdę, jazda przez błoto i spore kałuże a pod koniec wyprzedziłem nasz peleton i dałem się ponieść tzn rozpędziłem się na ostatnich baaardzo zabłoconych zakrętach, co mało nie spowodowało OTB (Gleby). No cóż jestem wariat, nic nie widząc (no prawie nic) pędząc przez zakręty, błoto, i wszystko co tam leżało. Rzucało mną na wszystkie strony jak nie tył spieprzał, to przód uciekał albo obydwa koła na raz. Jazda była przednia strumienie błota i wody ochlapały rower no i oczywiście mnie też nie oszczędziły, ostatnia prosta, już na asfalcie kolejna ostra jazda bez trzymanki, znowu próbowaliśmy pobić rekord prędkości, ale na ubłoconym rowerze z mokrymi hamulcami było to troszkę niebezpieczne, zaświeciła mi się w głowie czerwona lampka stop, wiec wynik jazdy 52.66km/h.
To światełko w oddali to albo rozpędzający właśnie Serafin albo Daniel trudno stwierdzić ciemno było :D
Już na pętli autobusowej w rokitnicy
Oczywiście większość naszych wizyt na Rokitnicy kończy się skorzystaniem z ichniejszej myjni samoobsługowej.
Co też niniejszym uczyniliśmy.
Tak ten wjazd z poślizgiem zostawił ślad na posadzce

Chyba będę musiał pomyśleć o stopce


Błoto, błoto, błota dużo w lasach jest (a na rowerze jeszcze więcej)

Niestudzone lampki nawet w obliczu błota oraz czekającego je mycia Kercherem nie przestają nas zabezpieczać swoim miganiem

Linki były kiedyś białe i czarne a teraz brudne albo brudniejsze

Jak widać błoto rzuciło mi się na twarz

Tak wiem piasty i inne łożyska wody nie lubią

Ale błota też nie lubią więc gorąca kąpiel jest mniejszym złem
Jazda była zacna ale już pora się pożegnać i wracać do domu. Tyle że ścieżka rowerowa nie posiada oświetlenia, a nasze też nie chciało za bardzo współpracować. Serafinowi padły baterie a ja mam tak wyprofilowaną kierownicę, że lampka może robić za światło pozycyjne ale nie będzie oświetlać drogi przede mną.
Ciemno było to sobie flaszem oświetlałem

I tak nic nie widziałem

Ale zabawa była przednia jechać na oślep byle przed siebie
Do zobaczenia gdzieś na trasie
Pozdro

5 komentarzy:

  1. To światełko w oddali to rozpędzające się ja. Daniel migał na czerwono opaskami na ramionach ;)
    Dzięki, że ostatecznie jechałeś i było świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Narzekałem narzekałem ale i tak bym pojechał bo mnie strasznie na rower to ciepełko ciągnęło

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjrzałem się dokładnie tej fotce to co tam w oddali błyska to daniel bo widać opaskę na ręce, ty w tym momencie nabierałeś prędkości w lesie i za chwilę śmigłeś koło nas.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdeczne podziękowania za foty. Impreza była przednia i to w każdym wymiarze. Rower zardzewiał, posypały mi się hamulce, a tylna oś i kaseta charakteryzują się dziś absolutnym brakiem smarów, bez jakiejkolwiek nadziei, że w najbliższym czasie coś z tym zrobię.

    Koniecznie informujcie mnie o następnych Masach, bo jaz za leniwy jestem, by szukać wiadomości w necie.

    jeszcze raz dzięki za akcję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziękowania należą się Mariuszowi bo gdyby nie on to ani nie wiedziałbym o peletonie z Gliwic. Ani nie chciało by mi się jechać tak daleko w taka pogodę
    Dzięki Mariusz

    OdpowiedzUsuń