środa, 19 maja 2010

Test

Dodawałem na blogu już instruktarze jak to i owo się rozbiera w rowerze. Jako że pogoda nie sprzyja siedzeniu przy rowerze, ani tym bardziej na rowerze. Postanowiłem napisać o czym innym,
a mianowicie test hybrydowych akumulatorków ENELOOP. Jako że to akumulatorki to test będzie ciągnięty tak długo jak będzie mi dane z nich korzystać. No to zaczynamy.
Może na początek, dlaczego napisałem "hybrydowych akumulatorków" otóż napisałem tak ponieważ producent którym jest firma SANYO, zachwala swój produkt jako połączenie zalet akumulatorków oraz baterii alkalicznych.
Akumulatorki kupiłem około 5 może 6 dni temu, w M1. Przeglądając oferty sklepów tam ulokowanych w poszukiwaniu jakichś tanich akumulatorków, które mogły by zastąpić moje wysłużone GP 2300mAh (wysłużyły około 12 miesięcy) czymś świeżym. Nie miałem jakiegoś konkretnego pomysłu na markę tudzież model czy pojemność, chociaż patrząc na półkę w realu przychylniejszym okiem patrzyłem na GP bo mam z nimi  dobre doświadczenia, tyle że akumulatory nie mają u mnie łatwego życia, ciągłe doładowywanie by  były w każdej chwili gotowe do działania, oraz brak poprawnego formatowania skutkuje ich szybkim zajechaniem.
Chodząc po Media Mark natrafiłem na ogniwa Eneloop, rzucające się w oczy swoim niezwykle prostym wyglądem, brakiem jakichkolwiek wodotrysków stylistycznych.
  Tak, są białe a właściwie jest to perła lekko metalizowana z niebieskim napisem wyglądającym jak anodowane aluminium. Poza tym brak wielkiego wyeksponowania pojemności w której prześcigają się producenci akumulatorków.
Ale nie  tylko wygląd zwrócił moją uwagę biorąc do reki opakowanie wydały mi się bardzo lekkie ale to może być moje odczucie spowodowane kolorem. W Media Markt wpadła mi w oko także cena ponad 50zł za dwa akumulatorki na których nie ma wyeksponowanej olbrzymiej pojemności ?? to wręcz dziwne. Gdy chwilę na nie popatrzyłem przypomniały mi się artykuły na Elektrodzie oraz Gadżetomanii o akumulatorkach w zupełnie nowej technologii, która miała zrewolucjonizować dotychczasowe spojrzenie na akumulatory. Marka pasuje, cena też dziwnie wysoka, żadnych oznaczeń pojemności. Byłem prawie pewien że to te wypasione akumulatorki, mające namieszać na rynku rok temu. Pokusa wielka, ale ta cena hmm za dwa akumulatorki ponad 50 zł za dużo. Na szczęście wewnętrzny skąpiec przypomniał mi że nieopodal jest Fotojoker w którym zawsze kupuje akumulatory i karty micoSD a ostatnio także aparat, spytacie dlaczego?? Otóż z prostych przyczyn. Tam jest przede wszystkim dużo taniej, mało tego jest tam kompetentna obsługa która doradzi i wyjaśni dlaczego to takie drogie, po prostu dbają o klienta.
Wracając do tematu idę do Fotojokera pytam o Eneloopy tudzież inne temu podobne i co słyszę ?? proszę bardzo 9,99 za sztukę, od razu mi ulżyło bo na to mój wewnętrzny skąpiec już pozwoli. Na moje pytanie "co może mi pani o tych bateriach powiedzieć" słyszę pozytywy i zapewnienia ze na prawdę opłaca się wziąć te akumulatory jednocześnie pokazuje mi tańsze GP 8,99 i tu moje zdziwko bo pani powiedziała że firma GP skopiowała pomysł od Sanyo, więc w mojej głowie narodziło się stwierdzenie, "skoro tak zacna firma jak GP kopiuje ta technologię to musi w niej coś być". Biorę wiec te Eneloopy, odrzekłem.
Wróciłem do domu, pakuje je do aparatu i co ?? to hybryda więc nie trzeba się martwić o formatowanie a nawet o pierwsze ładowanie. Po włożeniu  do aparatu są od razu gotowe do akcji. To mi się podoba myślę. Pierwsze próby uruchamiam lampę zapodaje na pełną moc by sprawdzić po ilu "strzałach" zacznie mrugać ikonka baterii.
GP po pełnym formatowaniu miały dość po 4 max 5 strzałach a pod koniec ich żywota nawet po 2. A tu moje pierwsze zdziwienie baterie kupione prosto ze sklepu po 29 fotkach z fashem na pełnym wymuszonym błysku nie wykazują zmęczenia, ale ja jako że łaziłem cały dzień, wykazuje pewne oznaki wyczerpania więc poszedłem spać. Następnego dnia miałem szkołę ale po szkole trafił się rower, więc fotek było trochę, za zwyczaj musiałem doładowywać po wypadach na rower, a tu nic, mało tego warunki jak na aparat były fatalne, piździało jak w kieleckiem
Następnego dnia też fociłem ale tylko trochę mniej. Następnie poniedziałek idę do szkoły zaopiekować się kompami, ale jako że lało i wylewało, ogólnie powodziowo było, fociłem ile wlezie fociłem, filmowałem a to wszystko w warunkach ekstremalnych dla aparatu i akumulatorów tzn wilgotność powietrza 100% woda z nieba w dużych ilościach zalewająca obiektyw i ekran oraz silny wiatr potęgujący przenikliwe zimno i wnikający w szczeliny aparatu w sumie aparat był cały dzień w użyciu, zoom pracował bez przerwy (Serafin wie jaki silnik porusza mój obiektyw. Dla nie wtajemniczonych ... duży :D).
Wnioski  po poniedziałku ?? żadnego zużycia :D
Wtorek patrol z Serafinem, focenie czego popadnie, fotek było mniej, warunki mniej ekstremalne ale i tak było mokro, zimno i nieprzyjemnie
Wnioski po wtorku ?? żadnego widocznego zużycia :D
Dziś, znowu do szkoły, fociłem zmiany stanu  wody do tego parę fotek w szkole, ale bawiłem się ustawieniami, tak więc sporo fotek nieudanych usuniętych i sporo flasha.
Dzisiejsze wnioski ?? po 80 fotkach dzisiaj z czego 20 z flashem, bateria zaczęła ostrzegać że już dużo nie popracuje. W GP oznaczało to zazwyczaj jeszcze 20 fotek a gdy aparat błagał o zmianę baterii to po chwili odpoczynku jeszcze 5 fotek robił.
Eneloopy są inne, aparat wskazuje rychły koniec baterii w szkole, tak więc zrobiłem jeszcze 5 fotek w szkole na migającej baterii, oraz jakieś 8 w domu aż całkowicie baterie powiedziały dość.
Te 6 dni zarzynania pokazało co te dwa małe cuda potrafią, dziś włożyłem je do ładowarki jutro mam zamiar dalej focić więc zobaczymy jak zachowują się po12 godzinach ładowania.
Na zakończenie jestem skłonny powiedzieć jeżeli wybrałbym się w tym roku na 2  tygodniowe wakacje nad morze, zabrał bym ze sobą 4 komplety Eneloopów czyli 8 baterii, to nie musiałbym ze sobą zabierać ładowarki. Mało tego jeżeli wierzyć zapewnieniom producenta  to zacznę kupować te baterie do latarek pilotów i zegarków, w ten sposób mogę oszczędzić na zwykłych bateriach sporo kasy mało tego mogę zapomnieć o kupowaniu jakiegokolwiek pakietu baterii na następne parę lat  ponieważ jak pisze producent akumulatorki mają znikomą tendencje do samo rozładowywania, co do tej pory było zaletą tylko i wyłącznie baterii alkalicznych.

1 komentarz:

  1. Stary, nie wierzę w to, co czytam! Ty tego testu przez miesiąc nie skończysz!

    Kupiłem te akumulatory w grudniu, jak mi jakiś frajer rozwalił aparat na Sparcie i stare Caraty się zgubiły. Od razu wziąłem 4 sztuki o pojemności 2000 mAh zapakowane w lekkie plastikowe pudełko, a za całość zapłaciłem 29 zł w sklepie Hearmes Plus na Placu Piastów w Gliwicach.

    Od tego czasu minęło 5 miesięcy i wszystkie razem ładowałem tylko raz!!! Na dwóch kompletach tych akumulatorów urobiłem prawie 1600 zdjęć i dziś strzelałem kolejne. Aparat ani śmie się upomnieć, że brakuje mu mocy.

    Janusz, na tych akumulatorach zrobiłeś interes życia i kupuj je do wszystkiego co tam wymieniłeś. No i nie daj się nabrać, że trzeba je ładować specjalną ładowarką (jak mi to powiedzieli), bo ja wkładam je na noc (8h) do ładowarki na akumulatory Ni-MH i napełnia je do syta beż żadnego stęknięcia.

    Może masz bardziej żrący energię aparat od mojego skromnego Nikona, ale na tych aku na jednym ładowaniu zrobisz fotek na długie godziny przeglądania w Picassie :)

    OdpowiedzUsuń