wtorek, 15 czerwca 2010

Ale urwał ...

Tak mi się wezbrało na wspomnienia, pamiętacie jak pisałem o moim poprzednim rowerku. Te dwa pierwsze zdjęcia mówią wszystko o tym jak ten rower był eksploatowany. Każda rysa każdy uszczerbek. Widać na nich te tysiące kilometrów.
Tu bardzo dobrze widać jak ostre bywały zakręty na przebytych drogach.
Bo łożyska umierają ostatnie. Tam gdzieś w środku została jedna jedyna kulka, reszta leży pewnie gdzieś w Pyskowicach, i innych dziwnych okolicznych miastach.
Best niestety już nie pojeździ, ale części o które dbałem jak mogłem, mogą przemierzać kolejne tysiące kilometrów, tyle że już w rowerze Serafina.
Swoją drogą pomimo 10000 km łożyska, miski i ośka suportu dalej wyglądają jak nowe, pomimo katowania to wręcz niezwykłe patrząc na to co działo się w rowerze Serafina.

No to zaczynamy transplantację :D
Korby można ściągać pasującym ściągaczem
Ale jeżeli ściągacz zawodzi trzeba wezwać Janusza z poważniejszymi argumentami w rękach
Wiem szczyt delikatności ale korba na kwadrat lubi się czasem zapiec, i tu potwierdza się teza kto nie smaruje przed montażem ten potem korby nie zdejmie.
Z Besta zostaje coraz mniej ale części nie idą na śmietnik lecz powoli zyskują nowe życie.
Tak wiem post nie składny i nie ładny ale jakoś tak mnie na pisanie wzięła nie miałem planu co napisać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz