piątek, 4 czerwca 2010

Piasta

Ehh tylna piasta mówi mi, w tylko sobie znanym języku, że ma mnie dość i współpraca nam się nie układa. Tak tylko czekam na pierwszy 1000km i pojadę do serwisu, mniejsza o to którego żeby mi zrobili konkretny przegląd tej pechowej piasty i ewentualnie wymienili na lepszy model.Bo ja do niej nerwów już  nie mam.
Ale może trochę żeby tak pozytywniej było, jadę dziś na masę do Gliwic (przynajmniej mam taką nadzieje). Oczywiście jazda na rowerze była by przyjemnością gdyby mi co nieco nie cykało zgrzytało i ogólnie nie utrudniało jazdy. Wyszedłem z założenia że jadąc na rowerze muszę się czuć tak jak bym nie jechał a leciał jak bym był jednością z rowerem. Nie słyszał, nie czuł, i nie  zastanawiałbym się co nie działa w danym momencie.
Niestety nie mogę się nacieszyć taką jazdą dłużej niż 3 km bo po takim dystansie wszystko zaczyna hałasować. Zaczynam się zastanawiać po co ja się zabierałem za budowę roweru skoro za połowę tej ceny mogłem kupić coś markowego i resztę kasy wbić w podzespoły które posypały by się pode mną po pierwszych 50 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz