poniedziałek, 9 maja 2011

Niebieski szlak, kolejne starcie :D

Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do tych raczej zapracowanych, parę deszczowych dni i wszelaka roślinność w ogrodzie przeraża swym ogromem. Trawa miejscami po kolana, żywopłoty rosną jak chcą, ogólnie wygląda to jak na polanie jakiejś, a nie jak cywilizowanym ogrodzie :D Po całym dniu koszenia, cięcia i testowania nowego tworu jakim jest podkaszarka z linką hamulcową XTR (bo sznur od prania za szybko się zużywał :D) w roli żyłki, przyszedł czas na rower. Była już 18:30 i plan by pojechać na Czechowie i odpocząć na plaży wziął w łeb. Postanowiłem więc pokręcić się tylko po okolicy, pojechałem więc na leśną, bo tam najczęściej zaczynają się ciekawe wypady, a nuż przyjdzie mi coś do głowy. No i przyszło. Mijając znak niebieskiego szlaku i znając już trasę jaką wiedzie od leśnej do Kopalni Makoszowy, postanowiłem przejechać jak najdalej się da, według znaków rozmieszczonych na drzewach i innych patykach. Kończy się asfalt na leśnej zaczyna się droga przez las i tu pierwsze zaskoczenie. Jak by przybyło kilka znaków, skręcam w lewo jak prowadzi szlak i z każdym mijanym znaczkiem moje zdziwienie rośnie, mijasz jeden i widzisz już następny. I tak być powinno. Las się skończył wjeżdżam na asfalt, dojeżdżam do rozwidlenia koło niedorobionego Aquaparku, ale tym razem nie ma żadnego znaku w którą stronę skręcić(albo nie zauważyłem).
Skręcam w prawo bo pamiętam że tak biegnie szlak, dalej w prawo i w lewo koło kąpieliska leśnego, tam w lesie też oznakowania nie brakuje, ogólnie las w Maciejowie jest całkiem nieźle oznakowany, podbudowany tym faktem jadę dalej, wyjeżdżam z lasu i jadę przez miasto, niestety aż do tablicy z mapą zabrzańskiego szlaku rowerowego oznakowanie jest ,jak by to powiedzieć, raczej skąpe. Podczas przejazdu przez działki na (których też pojawiło się oznakowanie), najeżdżam na muldę czy inną gałąź i siodełko samoistnie zmienia pozycję, na mało komfortową z punktu widzenia faceta. Innymi słowy przód poszedł w górę. Zsiadłem i chcę się zabrać za naprawę, ale ktoś uprzejmy zatrąbił na mnie, z rozklekotanego lublina, będąc jeszcze pół kilometra ode mnie, stwierdziłem że zapewne nie ma hamulców, skoro potrzebuje takiej drogi hamowania jadąc 5 na godzinę, wskoczyłem więc na rower i na stojaka dojechałem do ogrodu botanicznego i kolejnej tablicy. Tam korzystając z podręcznego zestawu narzędzi wyregulowałem siodełko, i jak się okazało cały czas musiałem mieć o jeden ząbek źle wypoziomowane siodełko, do tego przesunąłem siodełko trochę do przodu nie więcej jak 4mm i od razu po gdy usiadłem na nim poczułem różnicę, tak dobrze wyregulowanego siodełka nigdy nie miałem. Skręciłem je na siłę, by się już nie rozjechało bo szkoda by było. Podejrzewałem że po prostu go kiedyś nie dokręciłem.
Nie przejmuję się tym i jadę dalej, bo droga jest mi znana, tak dojechałem do lasu Makoszowskiego, w którym przydało by się jeszcze parę znaczków na skrzyżowaniach. Ale kierując się zasadą jak nie ma znaków to jedź prosto, da się przejechać. Po przeprawie przez las wyjeżdżam koło kopalni Makoszowy i tu jak zwykle na całej długości od tablicy z mapą do kolejnej mapy. Nie ma ani jednego znaku, chociaż przyznam że po drodze mijałem tabliczkę z niebieskim szlakiem, przytwierdzoną do drogowskazu. Ale nie wiedzieć czemu i drogowskaz i tabliczka była ustawiona tyłem do kierunku jazdy tzn. jadąc od kopalni, prawym pasem, jak prawo każe, po prawej stronie na odcinku między torami a autostradą, na wysokości jakiegoś zejścia między ekranami akustycznymi, jest znak obrócony do nas "plecami", może tam trzeba jakoś zjechać, albo to początek znakowania w drugą stronę, ale chyba w czynie społecznym odwrócę go następnym razem, zaznaczam "chyba" bo nie chciał bym psuć wizji artystycznej twórców szlaku :D
Jedziemy dalej, z legnickiej zjeżdżamy w lewo koło mapy i jest to bardzo niebezpieczny manewr bo auta w tym miejscu jeżdżą na prawdę szybko, dalej bocznymi uliczkami by zjechać z powrotem na legnicką, i przejechać nią jakieś 700m, po czym wykonać kolejny baardzo ryzykowny skręt w lewo, przyznam że nie mogłem zjechać do środka jezdni, lecz musiałem zostać środku prawego pasa, ponieważ tir jadący z drugiej strony jechał środkiem drogi z olbrzymią prędkością, a za nim jechał sznur aut, patrząc nerwowo czy coś przypadkiem nie wjedzie mi w szanowne siedzenie, czekałem na okazję by szybko przemknąć na spokojną boczną uliczkę. Zaznaczam że było już po 19:00 więc ruch z założenia już jest niewielki.
Dalej było już spokojnie osiedlami a następnie przez las, w którym czeka nas dość stromy podjazd, na hałdę, ale teren jest na tyle fajnie ukształtowany że można ten podjazd wziąć z rozpędu i prędkość spada do 15 dopiero na samym szczycie, gdzie jest już prosto, chociaż trochę nie równo. Przejechałem lasy z lekkim lenkiem że nagle skończy mi się oznakowanie i będę musiał szukać drogi na własną rękę, a nie znam tego terenu bo jeżdżę tu pierwszy raz i do tego słońce powoli chyli się ku zachodowi.
Oznakowanie w lesie nie było złe, ale mogło by być częściej, dojeżdżając do rozwidlenia, mijałem już tylko białe plamy na drzewach, droga prowadzi płytami betonowymi, mało to komfortowe ale boczne płyty były ustawione wzdłuż, więc fajnie się 30km/h dało jechać, w pewnym momencie na jednym z niedużych wybojów znów siodełko zmieniło pozycję, ale dojechałem do rozwidlenia na ulicy(o ile płyty i szuter można tak nazwać) Jana Styki. I zacząłem poprawiać siodełko, bez przymierzania, po czym dokręciłem je nogą zapierając się butem o klucz. Co prawda bałem się że urwę śrubę ale wściekłość wzięła górę. Nie było już tak wygodnie niestety, a ja stałem na nie znanym mi skrzyżowaniu, leśnych rozjazdów bez żadnego znaku do kąt mam jechać, w lewo las w prawo widziałem wiadukt autostrady, postanowiłem jechać w jego stronę bo kojarzyłem że szlak gdzieś koło mojej ulubionej lodziarni prowadzi, więc to musi być gdzieś tam, poza tym już dochodziła ósma, trzeba było czym prędzej szukać drogi do domu. Jadąc pod wiaduktem pod autostradą wypatrzyłem kolejny znaczek, w najmniej prawdopodobnym miejscu, czyli na filarze gdzieś w krzakach dość daleko od ścieżki.
Dalej drogę do domu już znałem, wjeżdżam na ul. Paderewskiego i mijam tabliczkę niebieskiego szlaku, nie wiem co mnie podkusiło, nie mam pojęcia czy to chęć złapania kolejnej porcji adrenaliny, czy to że po około 30 km się rozkręciłem i jazda była stawała się coraz przyjemniejsza ? Ale mimo zachodzącego słońca ruszyłem w nieznany wąski szlak biegnący przez pola. więc bez drzew czy słupów na których można namalować znak. Na szczęście wbili patyk w ziemię na którym była tabliczka z kierunkiem. Następnie wyblakły znak na pięknym drzewie po środku pola, i dalej polami aż do ... przyznam szczerze zabłądziłem nie miałem zielonego pojęcia gdzie się dokładnie znajduję, polegałem jedynie na tabliczkach które co rusz prowadziły mnie a to przez osiedla domków, a to przez wąskie leśne ścieżki, tak dojechałem do ul.Sikorskiego , koło KWK Bielszowice, nie widziałem niestety już żadnych znaków tylko tablicę z nieudolnie nabazgraną ścieżką. Pojechałem jeszcze kawałek do granicy z Rudą Śląską i zawróciłem. Na szczęście tą drogę znałem. Niestety dłuższa chwila spędzona przez mapą, wytrąciła mnie z rytmu i wychłodziłem się odrobinę. Bo do tej pory mimo wszystko nie czułem chłodu, a wracając mimo 18 stopni (termometr na placu Wolności) było mi już chłodno, wróciłem 3-maja i dalej przez centrum i do domu. Wybaczcie brak zdjęć ale tak wczuwałem się w kręcenie że zatrzymałem się tylko 3 razy, przy naprawach siodełka i przy mapie na końcu. Z przejazdu to tyle.
Jednocześnie zapraszam na koleją Zabrzańską Masę Krytyczną która odbędzie się już w ten piątek, zbiórka o 17:30 odjazd o 18:00 około dziewiętnastej z groszami a wracamy na pl. Wolności na z którego wyruszamy.

Zapraszam i pozdrawiam :D

4 komentarze:

  1. Intensywne poznawanie szlaku - to rozumiem :)Dobrze wiedzieć że przybywa znaczków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko idzie w dobrym kierunku :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szlak niebieski. W jakieś reklamie wody mineralnej widać kto jest odpowiedzialny za jego znakowanie. Trzeba dorwać kolesia i powiedzieć mu, czego oczekujemy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałeś jak koleś na tej reklamie się męczył i przedzierał przez te nasze Zabrzańskie odludzia :P Nie miałbym serca mu jeszcze wmawiać że źle znakuje :D

    OdpowiedzUsuń