Wczoraj po raz kolejny, było mi dane uczestniczyć w Gliwickiej masie krytycznej. Trochę przed 17:00 wyjechałem pod willę Piernika, gdzie gościł już Skud.
Zanim wyruszyliśmy do Gliwic, Piernik zdzwonił się z dziewczynami z Bytomia, które czekały na nas pod Platanem. Po przywitaniu z Justyną i Darią, wyruszyliśmy w drogę zatrzymując się jeszcze pod Scalakiem gdzie miał podjechać Serafin.
Gdy już byliśmy w pełnym składzie. Ruszyliśmy na Gliwice spokojnym tempem, urozmaicając nieco trasę przejazdem przez park.
Na placu Krakowskim stała już ekipa i cały czas dojeżdżali kolejni rowerzyści.
W międzyczasie doprowadzaliśmy jeszcze Serafinową Morfinę do stanu hamującego i w miarę cichego :P
A nad naszymi głowami krążył samolot który miał za zadanie rozpędzanie chmur (tajemnica wiecznie dobrej pogody w Gliwicach, rozwiązana :D)
Przejazd w około 100 osobowym składzie odbył się bezproblemowo, Policjanci jak zwykle zadbali o bezpieczeństwo a rowerzyści o klimat.
Po przejeździe jak zwykle After, z ogniskiem i kiełbaskami.
Po Afterze ruszyliśmy na domy składzie Gusiek, Skud, Goofy, Piernik, Serafin i Daniel. Zaliczając po drodze wizytę w sklepie sieci "Zielony płaz" w celu uzupełnienia płynów. Po chwili postoju postanowiliśmy odprowadzić, przyjaciół z Gliwic. Tak więc pojechaliśmy przez błotną autostradę w stronę Szałszy i zaliczywszy przejazd po nowym moście, zaczęliśmy się zastanawiać jak jechać dalej by wszystkim było po drodze. Przez chwilę padły propozycje zajechania na Czechowice i rozstawienia się tam na dłuższą chwilę. Pomysł niestety padł, a towarzysze z Gliwic powzięli strategiczny odwrót na domy we dwoje najprostszą drogą. W zmniejszonym składzie wyruszyliśmy na podbój nocy.
Z Szałszy pojechaliśmy w stronę Świętoszowic, będąc doskonale widoczni dzięki Goofyemu, który po odpaleniu swojego działa fotonowego na kierownicy, oświetlał połowę miasta :D
Jadąc przez wsie i pola, dotarliśmy w końcu na Rokitnicę, gdzie pożegnaliśmy Daniela i Goofiego, następnie szybki (jak na tą ilość światła) przejazd do Mikulczyc gdzie odprowadziłem Piernika i Serafina pod ich wille a sam udałem się do siebie.
Tak minął mi piątek.
Pozdro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz