Na placu zebrało się około 120 osób, czyli niemały tłum. Sporo było również mediów. Widziałem fotografa z Dziennika Zachodniego, kamerę TVZ i wielu innych z bliżej niesprecyzowanych czasopism i gazet.
Po przywitaniu, zaczęły się rozmowy i przygotowywanie rowerów do podróży,
Z pomocą uszkodzonej lampce przyszło około 8 zipów i wygląda jak nowa :D W międzyczasie czasie na placu, robiło się coraz bardziej kolorowo.
Aż o godzinie 18:00 Serafin na moim zabytkowym Simsonie Suhl z 1956, ogłosił start imprezy.
Zaraz po tym cała grupa ruszyła na podbój miasta. Nie muszę chyba mówić że atmosfera była super jak zawsze ? :D
Tym razem finał nie znajdował się na placu Wolności jak to zwykle bywa. Dziś zawitaliśmy na Zabytkowej kopalni Guido,
Starszy od mojego i dalej na chodzie, rocznik 1937. Piękna maszyna :D |
Gdzie dostaliśmy poczęstunek w formie grochówki i herbatę/kawę (niepotrzebne skreślić). Ponadto dostaliśmy także mapy/przewodniki, po zabrzańskich trasach rowerowych.
Po otwarciu mapy można się było śmiać albo płakać, mimo że wiedziałem o wszystkich obiektach rowerowych w moim mieście, i wiedziałem że jest ich mało, to dopiero ta mapa uświadomiła mi że w Zabrzu po za Mikulczycko-Rokitnickim odcinkiem ścieżki rowerowej nie mamy nic. Reszta to tylko kawałek wydzielonego chodnika po którym chodzą piesi, i kilka kawałków znikąd donikąd, które razem może będą miały może 1,5km no i oczywiście duma urzędu miejskiego, czyli niebieski szlak rowerowy, który (o ile się nic nie zmieniło, ale nic na to nie wskazuje) jest słabo oznakowany, przebiega przez chaszcze i dzikie wysypiska śmieci, że o niebezpiecznych odcinkach drogi w Makoszowach nie wspomnę. Rodzinki bym na to nie narażał.
Co nie zmienia faktu że mapa może się przydać i można na niej wytyczyć swoje szlaki :D
Nie imprezowaliśmy za długo bo w planach był już tradycyjny after na hałdzie, tym razem był to after the after :D
Nie chcąc narażać na zniszczenia Simsona, ruszyliśmy z Serafinem i Piernikiem do w stronę domów, przebrać się i zmienić rower, po czym ruszyliśmy z kopyta do biedronki by kupić kiełbasę.
Potem to już tylko na hałdę i biesiadować ile wlezie :D
I tak w dość licznej grupie, przy blasku księżyca,
i ognichu
Czekaliśmy na deszcz Perseidów. Niebo było bezchmurne więc spodziewaliśmy pięknych widoków, nie wiem jak innym ale mi udało się zauważyć tylko jedną spadającą gwiazdę.
Po pewnym czasie zaczęliśmy się rozjeżdżać do domów. Wraz z Piernikiem, wyruszyliśmy w okolicach godziny 23, zaliczając po drodze, na wysokości Mostostalu na Mikulczyckiej, chwilowy postój spowodowany kontrolą trzeźwości kierowców, jeszcze nigdy nie było mi dane dmuchać w alkomat ani w tą żółtą pałkę, więc byłem trochę ciekaw. Ale mili panowie Policjanci, gdy przyszła nasza kolej, powiedzieli że "Dziś rowerzyści mają odpust" :D Podziękowaliśmy ładnie i pojechaliśmy w dalszą drogę do domów.
Tak oto minęła mi trzynasta masa krytyczna w Zabrzu. Jak do tej pory mam stuprocentową frekwencję :D
Pozdro
No no, życzę jeszcze wielu udanych mas! :)
OdpowiedzUsuń