czwartek, 7 lipca 2011

Test Zabrzańskiego hot spota i serwis na wolnym powietrzu...

Dziś w okolicach godziny 17:00 byłem umówiony Garym na przekazanie fotek z Czech. Traf chciał że Serafin był akurat w nastroju pro-rowerowym, co zasygnalizował mi elektronicznie. Spotkaliśmy się akurat trochę po siedemnastej, i ruszyliśmy w kierunku centrum.
Jechałem tym razem wyjątkowo, z laptopem na plecach, więc nie chciałem za bardzo szaleć bo szkoda, bądź co bądź, drogiego sprzętu. Ale Czechy chyba dobrze wpłynęły na moją kondycję, bo naprawdę dobrze mi się kręciło, na tyle dobrze że znów na liczniku błysnęło 66km/h i to bez większych starań.
W centrum wypatrzyliśmy Goofiego, śmigającego w przeciwnym kierunku. Po chwili przywitania już razem pojechaliśmy na miejsce przekazania fotek.
Przy okazji miałem okazję przetestować Zabrzańskiego Hot spota i nie mam co narzekać, po potwierdzeniu regulaminu, dostajemy łącze przepustowości 512/128 z pingiem 20ms.
Głowy nie urywa, ale do podstawowych zastosowań wystarczy. Po przegraniu fotek, pojechaliśmy dalej do sklepu rowerowego na Niedziałkowskiego, rozejrzeć się za nowymi gumami dla Goofiego. Jednak w branży oponiarskiej nie było nic ciekawego, za to Serafin znabył za okazyjną cenę bagażnik na sztyce, z bocznymi stelażami pozwalającymi montować sakwy, i torby z długimi bocznymi kieszeniami. Próbowaliśmy zamontować nowy bajer pod sklepem, ale brak odpowiedniego łomu i młotka pod ręką, skutecznie nam to utrudniał.
Powzięliśmy więc strategiczną decyzję. Jedziemy do mnie na warsztat i założymy bagażnik profesjonalnie.
Po zamontowaniu Serafinowego bagażnika na moim bagażniku, mój rower stał się "Pro" do kwadratu :P I od razu dostałem +20 do szpanu na mieście :D
Z dwoma bagażnikami na sztycy, ruszyłem w drogę do siebie. Po drodze zaliczając podjazd po schodach pod górkę, a następnie w dół także po schodach. Bo w końcu dziś miało być bez szaleństw, bo laptop w torbie przewieszonej przez ramie, leżał na plecach, a drugi bagażnik jest położony na moim i ściągnięty taśmą na której wcześniej trzymała się pompka.
Po chwili byliśmy już u mnie i zabraliśmy się za montaż.

Bez majzla i piły się nie obeszło, za to impulsownik kinetyczny (młotek) nie był potrzebny :D Po wszystkim wyglądało to tak.
Ale skoro mamy być dziś "Pro", postanowiliśmy przeprowadzić dokładną regulację siodełka które o 0,00002mm zmieniło pozycję względem podłoża, przez wygięcie sztycy w tył. W końcu nowy nabytek waży prawie 500g :D
Po bardzo dokładnych obliczeniach z użyciem obydwu rdzeni PROcesora w moim komputerze, ustaliliśmy z dokładnością do jednej milionowej milimetra, pozycję siodełka względem resztek dolomitu na ramie i kierunku pływów Bałtyku.
Po ustawieniu siodełka, przyszedł czas na sprawdzenie czy moja torba będzie do tego pasować.
Jak widać pasuje. Dodatkowo znaleźliśmy nowe miejsce dla torby podsiodłowej. I teraz jest już całkiem "Pro" :D
Na koniec ważenie roweru z nowym nabytkiem, bo każdy "Pro" biker wie ile waży jego maszyna z dokładnością do 100g :P
Kłania się Lidl Team :D Od skarpetek aż po okulary. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi :P A niewtajemniczonym powiem że chodzi o stroje rowerowe marki Lidl, których na mieście jest baaardzo dużo:P
Gdy już dokonaliśmy wszystkich usprawnień, pojechaliśmy odprowadzić Goofiego pod jego willę. Ale jako że jego dziedziniec ma około kilometra długości, a dostępu strzegą ochroniarze i szlaban pod napięciem, trochę czasu nam to zajęło. Po drodze na jego posiadłości powstała nowa "słit focia".
Po chwili rozmowy pojechaliśmy jeszcze odwiedzić Szyb Maciej, by nabrać trochę dobrej, zimnej wody. Po czym wróciliśmy do domu przez Szałszę i ul. Leśną.

A miałem tylko podjechać do centrum fotki Garemu zgrać :P
Do zobaczenia jutro na Zabrzańskiej Masie Krytycznej widzimy się o 17:30 na placu Wolności i startujemy o 18:00 nową trasą.
Pozdro

3 komentarze:

  1. Ale o mnie zapomnieliście! Musiałem kręcić sam! Wiem, że nie należę całkowicie do Lidl Team-u, ale trzeba było chociaż o mnie pomyśleć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym wiedział że wypad do centrum z laptopem i fotkami skończy się większym rowerowaniem to bym dryndną :P Ale i tak moi dzisiejsi kompani byli wykończeni i w sumie nie było żadnego konkretnego kręcenia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niema to jak odrobinę przeciągnąć powrót z pracy. Ale czego się nie robi by być bardziej "PRO" :P Nastepnym razem postaram się być w ciuchach "Teamowych" ;)

    Daniel - Jak widać na Twoim blogu nie zmarnowałeś tego popołudnia :)

    OdpowiedzUsuń