piątek, 29 lipca 2011

Nie ma tego złego, co by na FRUGO nie wyszło...

Piątek, cały dzień w biegu. Markety, sklepy, zaopatrzenie. Potem z auta do auta i jazda z ojcem do Katowic. Jako że każdy facet ma w sobie dziecko, i musi sobie kupić jakąś zabawkę, raz na te parędziesiąt lat.
W tym celu właśnie wybraliśmy się na pl. Miarki w Katowicach. Po czym powrót z wyżej wymienionego placu, z pomocą nawigacji samochodowej, bo jak to ojciec powiedział, w mieście powinna się sprawdzić. Fakt powinna, ale się nie sprawdziła...
W tym samym momencie w którym wyruszamy, dzwoni Serafin i pyta czy i kiedy będę wolny. Naiwnie patrząc na wskazania GPSa i dodając doń 10 min rezerwy, mówię że za 30 min. Niestety nawigacja zamiast DTŚką poprowadziła nas na autostradę. Nie chcąc płacić haraczu za przejazd, oraz z innych mniej ważnych powodów. Zaczęliśmy szukać drogi z nieszczęsną nawigacją, która poza zamieszaniem i utrudnianiem życia nic ciekawego nie wnosiła.
Jeszcze jeden telefon od Serafina i sporo po czasie, jestem pod domem z słuchawką przy uchu z Serafinem na linii. Wyskakuję z auta i ruszam się przebrać w rowerowy ciuch, szukając jednocześnie słuchawek bluetooth które Serafin chciał przetestować.
Harmonogram napięty niemalże do granic możliwości, ale po przyjeździe sprawcy zamieszania. Atmosfera się uspokaja. Po krótkim przepakowaniu i obgadaniu jak to jest z tymi słuchawkami, parę min po 18 ruszamy w drogę na Bytom, by złapać masę gdzieś po drodze i załatwić klocki do Serafinowej Morfiny.
Wyjeżdżając ode mnie mieliśmy dwie drogi do wyboru. Centrum albo przez Miechowice. Niestety wybraliśmy Miechowice. Zgubiliśmy się na drogowym placu budowy, nieświadomie pojechaliśmy w zupełnie przeciwnym kierunku, trafiając na DK88. Gdy odkryliśmy nasz błąd zawróciliśmy zgodnie z przepisami na wysokości Plejady.
Potem jeszcze chwilę się gubiliśmy aż w końcu trafiliśmy na Bytomski rynek. Masa w tym czasie toczyła się jeszcze przez miasto, wiec wyjechaliśmy jej na przeciw, i znów zrobiliśmy parę niepotrzebnych okrążeń szukając peletonu, po czym wróciliśmy na rynek, gdzie stała już masa a z nimi koleżanka z Bytomia, Gusiek, Skud, Daniel, Goofy i Piernik.
 Po krótkim przywitaniu i omówieniu dalszej wspólnej drogi. Ruszyliśmy za przewodnictwem Daniela na miejscówkę którą wyczaił przy okazji przejazdu przez miasto.


Po obfotografowaniu wszystkiego, zaczęło się wielkie odprowadzanie. Najpierw Daniel i Goofy pojechali w swoim kierunku, następnie odprowadziliśmy Piernika i ruszyliśmy w długą drogę do Gliwic. I tu trzeba nadmienić że było już dość późno, a ja przez cały dzień jadłem tylko śniadanie, bo na obiad już jakoś nie miałem czasu. Powoli opadając z sił jechałem wraz z ekipą na miejsce w którym Skud miał załatwić swoje sprawy. Następnie wyruszyliśmy do miejsca w którym, jak głosiły pogłoski, jest smak mojego dzieciństwa.
Zatrzymujemy się na pętli autobusowej i Serafin idzie na zwiady. Po chwili wraca z czterema butelkami FRUGO. Oglądamy, wąchamy, smakujemy, wypijamy i cieszymy się jak dzieci, chyba 10 lat tego zacnego napoju nie widziałem że o piciu nie wspomnę.
Gdy wszyscy byli już po jednym mocno czarnym, poszedłem na zwiady, i upolowałem cztery mocno pomarańczowe.
Ale tym razem postanowiliśmy, że trzeba ten moment uczcić i wypić FRUGO w miejscu godnym tego napitku.
Pojechaliśmy więc pod radiostację, jak się okazało koło 22:00 teren do o koła niej był już zamknięty. Na szczęście wieża była podświetlona. Więc upatrzyliśmy sobie miejsce na trawniku pod płotem z widokiem na wieżę.
Gdy wyjąłem FRUGO z torby, emanowała z niego pozytywna energia.


 Jeszcze nie otwarte a już emanują takim pozytywem że ...

Aż strach otwierać :D
Po rytualnym odbezpieczeniu nakrętek, rozsmakowaliśmy się w napoju bogów, zakąszając go nieziemską czekoladą.
Gdy opróżniliśmy już butelki i zaczęło się robić chłodno (tak chłodno że aż nie było komarów) odprowadziliśmy Agę pod jej dom, i pojechaliśmy skrótem pod willę Skuda, gdzie Serafin wzbogacił się o nową spinkę Srama.
Po tym wszystkim wyczerpany jak rzadko kiedy, odprowadziłem Serafina na jego włości, gdzie się przepakowaliśmy.
Dotarłem do domu w okolicy godziny zero, po osiemdziesięciu kilometrach na kole i niezliczonych kilometrach w samochodach.
Tak minął mi pamiętny Piątek z FRUGO w tle :D
Pozdro

7 komentarzy:

  1. Widzę, że wszystkim się podobało. Może zrobimy sobie kiedyś tourne po Bytomiu. Takich miejscówek jest więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tournee szykuję aby zwiedzić pałace, folwarki, zamki i ich pozostałości. A w naszym województwie jest ich sporo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po miastach, fajna propozycja.. jednak bardziej skusiłbym się przez to Frugo =P

    OdpowiedzUsuń
  4. Brachol doniósł że w naszym spożywczaku po 1,80zł Frugo są-rano zorientuje się jakie smaki(:

    OdpowiedzUsuń
  5. A moi informatorzy donieśli mi że w Tesco będą 4 smaki poza białym, w cenie 1,39 :D

    OdpowiedzUsuń