niedziela, 13 marca 2011

Warsztat na wolnym powietrzu

Wczorajszy dzień obfitował w ogromne zwały błota i kamieni, to wszystko zaowocowało myciem roweru którego nie przewidziałem, a to z kolei dzisiejszym remontem roweru.

Jak słusznie w jednym z komentarzy zauważył Goofy, hak przerzutki się wykrzywił. To pewnie przez kamień w który przywaliłem zjeżdżając wczoraj w dolomitach. W sumie to skrzywienie odkryłem dopiero dzisiaj z rana przy okazji rozkręcania tyłu roweru.
Ale nie ma źle, młotek dał radę uratować sytuację
W tle mój skromy warsztacik :D
Parę celnych i delikatnych za razem uderzeń impulsownikiem kinetycznym naprostowało sprawę a przymiarki po każdym uderzeniu tylko to potwierdziły. W tle mój skromy warsztacik :D
Gdy już uporałem się z hakiem, przyszedł czas na coś bardziej brudnego i zajmującego. A mianowicie, rozkręcenie piasty do zera i sprawdzenie wszystkich łożysk, a w szczególności tych w bębenku, strzelają i hałasuje od ostatniej wyprawy.
Poza tym, po wczorajszym myciu, myślałem że wszystko pracuje już całkiem na sucho, szczególnie że ostatni raz smary zmieniałem w zeszłym roku przed zimą. Co prawda dałem smaru dwa razy tyle ile trzeba, bo w końcu w zimę łożyska będą miały gorsze warunki pracy, ale dolomitów i mycia nie przewidziałem.
Po zdjęciu koła, kaseta nie wyglądała zbyt zachęcająco.

Ale przetarłem szmatką nakrętkę i odkręciłem ją.
Kluczem do wolnobiegów, który teoretyczne nie pasuje, bo jest o 50% tańszy od klucza do kaset :D jak widać na powyższym zdjęciu pasuje i odkręca.
 Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, smar który zostawiłem tam w zeszłym roku, był tam nadal i nawet zachował swój kolor, co oznacza że nie było tak źle jak myślałem, co prawda wypłynęło trochę brei wodno-błotnisto-solnej ale większa ilość smaru skutecznie zabezpieczyła łożyska przed zniszczeniem.
 Pod uszczelką z drugiej strony także jeszcze został smar, ale tu już wdarło się trochę piachu. Na szczęście nie doszło do łożysk.

 Gdy wydłubywałem błoto z między koronek kasety wyszedł patyk, to oznaka wiosny prawdopodobnie :D
 Skoro już rozkręcałem sprawdziłem także stan bieżni i kulek. Na jednej z bieżni niestety znalazłem maleńki zadzior, ale cóż będzie trzeba z tym żyć, aż się nie rozpadnie :D

 Wszystko oczyściłem i chcę zabrać się za odkręcanie bębenka, no i w tym momencie pojawił się problem.
Wewnątrz piasty było gniazdo na dużego imbusa, czego się oczywiście spodziewałem, ale nie spodziewałem się że rozmiar jaki będzie potrzeby przekroczy sporo rozmiary wszystkich moich imbusów, największy jakim dysponuję nosił rozmiar 10 i wydawał mi się duży, niestety był za mały do odkręcenia tegoż ustrojstwa, wydaje mi się że bez minimum 12-stki nie warto się do tego zbliżać. Przeszukałem cały warsztat i piwnice, niestety nie znalazłem ani imbusa o podobnym rozmiarze, ani niczego czym mógłbym bezpiecznie (bezpiecznie dla rowków na imbusa) go zastąpić.
Tak więc po 30 min szukania zrezygnowałem i postanowiłem poskładać piastę do kupy, wychodzi na to że na przyszłość będę musiał się zaopatrzyć w poważniejszych rozmiarów imbusy, ale to już przy następnej okazji smarowania tylnej piasty.
Kulki zgodnie ze sztuką przykleiłem na smar, wysmarowałem wszystkie miejsca styku kulek z bieżniami i wypełniłem luki, przez które może się dodać woda, kurz i inne paskudztwa(bo wyznaję zasadę "kto smaruje ten jedzie")
 Po skorygowaniu luzów i skręceniu kontry z wzięciem poprawki na siłę zacisku "szybkozamykacza". założyłem gustowne uszczelki.

 Znów wszystko wyglądało jak nowe.
Założyłem koło wyregulowałem przerzutkę i zabrałem się za przednie koło. Ale uznałem  że w sumie nie ma luzów, nie huczy i nie ma oporów w toczeniu, więc darowałem sobie rozkręcanie łożysk, za to zabrałem się za amortyzator, który już raz udało mi się prawie zatrzeć, przez brak smarowania i czyszczenia.
Zrobiłem go jedynie połowicznie, bo cała operacja polegała na odkręceniu dwóch nakrętek u dołu amora.

 Zdjęciu lag i pozbyciu się wszystkiego co z niego wypływało. A było to paskudne, śmierdzące i było tego sporo.


Przy okazji wyczyściłem uszczelki które są w tym amorze tylko po to by sprowadzać do środka błoto, i sprawiać wrażenie szczelności.
Po wytarciu wszystkiego i nasmarowaniu brunoxem, złożyłem do kupy i rower zaczął wyglądać, jak namiastka roweru do downhillu :D zobaczcie sami :D


175mm Skoku !! Specjalnie mierzyłem :D

Niestety potem musiałem skręcić go do kupy i znów miał tylko 100mm. Ale gdybym miał okazję dostać takiej długości widelec po taniemu, to nie wzgardziłbym bym nim bo wygląda to zacnie. A na polskie drogi nawet te 175mm to było by mało :D
Wszystko lśniące i pachnące przetestowałem na placu. Niestety musiałem zachlapać tarczę z przodu bo straciłem cała siłę hamowania. Ale pojeździłem chwilę na wciśniętym do oporu hamulcu i zaczął powoli łapać, więc nie będzie źle, zrobię to następnym razem.

Pozdro do zobaczenia gdzieś na trasie

4 komentarze:

  1. Skoro masz taki rewelacyjny serwis, to może uda mi się kiedyś na niego załapać? U mnie jest co naprawiać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu by nie. Jeżeli dam radę to zrobimy i twój rower chociaż nie bardzo wiem co miało by być z twoim rowerem nie tak ?? Oprócz niewyregulowanej przerzutki z tyłu i nie działającej z przodu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wbrew pozorom, ten Kellys wymaga naprawdę solidnego regulowania niemal każdego podzespołu. Jak się jeździ po asfalcie, to jeszcze ujdzie, ale jak wczoraj wjechałem w las, to od razu cała prawda wyszła na jaw.
    Przedni automat sobie zreperowałem, ale i tak pójdzie na wymianę, jak z resztą planuję z całym mechanizmem napędowym.

    Ale co do warsztatu, to mam do Ciebie zupełnie inną sprawę. Z wielką dozą prawdopodobieństwa w najbliższą sobotę stanę się właścicielem legendarnej szosówki Motobecane Mistral. Z racji, że sprzęt będzie używany i do tego już dosyć czasowy, chciałbym, żebyś w jakimś wolnym czasie zerknął na niego swoim fachowym okiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie zerknę, pierwszy raz dotknę kolarzówki, ale w ten weekend mam szkołę. A z tym fachowym okiem nie przesadzaj :D ja po prostu lubię pomajsterkować :D

    OdpowiedzUsuń