sobota, 9 kwietnia 2011

Zabrzańska masa krytyczna na sucho ?

Dziś po raz kolejny w swoim jakże długim i monotonnym życiu, brałem czynny udział w Zabrzańskiej masie krytycznej.
Wszystko zaczęło się od zdzwonienia się z Fiołkiem z niedalekiej Rokitnicy, co do godziny i miejsca w którym się spotkamy. Wypadło na mały targ przed Mikulczyckim ratuszem.
Fiołek wraz z koleżanką przyjechały lekko zmęczone, przeprawą przez rozkopaną  ścieżkę rowerową, pośród pól na których  hulał porywisty wiatr. Pogoda jak zwykle na Zabrzańskiej masie i dziś nie nastrajała rowerowo. To nie zmieniało faktu że koleżanki były raczej optymistycznie nastawione do wypadu, mimo że to ich pierwsza masa krytyczna.
Chwilę porozmawialiśmy i ruszyliśmy spokojnie i bez szaleństw w stronę centrum. Po chwili zjawiliśmy się na placu Wolności gdzie była już Policja i spora grupa rowerzystów, jak się później okazało było nas tam 80  nosicieli cyklozy :D


Po krótkim przywitaniu zebraliśmy i ruszyliśmy na podbój miasta.

Trasa przyjemna i o dziwo bez deszczu, śniegu czy innego opadu który zazwyczaj męczy nas podczas przejazdu, tylko wiatr starał się nam uprzykrzyć życie. Obyło się bez krwi i ran ciętych więc było dobrze, z resztą co ja będę strzępił język/klawiaturę, zobaczcie sami.






 Spowodowaliśmy jak zwykle nie lichy korek :D





 Całą trasę pokonały z nami dzieci. Jak widać prędkość masy jest dostosowana do wszystkich, niezależnie od wytrenowania, wieku, czy sprzętu na którym się porusza :D




 Jak zwykle przejazd odbył się w miłej atmosferze, pogaduchom i śmiechom nie było końca, ale masy mają to do siebie że wywołują w uczestnikach pozytywne emocje, i chyba oto tutaj chodzi :D

A tutaj film z przejazdu przed ogrodem botanicznym

Po przejeździe, triumfalnie wjechaliśmy na plac Wolności, gdzie oklaskami podziękowaliśmy Policji za eskortę, bo to w końcu dzięki nim mogliśmy się cieszyć drogą, nie martwiąc się o to że jakiś wnerwiony kierowca postanowi sobie siłą zrobić w masie dziurę.
Wszystko co dobre szybko się jednak kończy, część masy pojechała na tradycyjny after, a ja postanowiłem odprowadzić słabo oświetlone koleżanki na Rokitnicę. Na powrót zebrało się jednak więcej osób, wiec moja eskorta nie była już potrzebna bo Goofy wraz Danielem mają na tyle mocne oświetlenie że moje może się schować. Skoro i tak było jeszcze wcześnie, postanowiłem że jednak pojadę, ot tak by przejechać w ciemnościach ścieżkę rowerową i dostarczyć sobie nieco adrenaliny, jak się okazało budowlańcy drogi dojazdowej do KSSE, zrobili sobie z naszej jedynej ścieżki rowerowej, miejsce składowania kostki brukowej. Zmuszając nas do zjechania w zupełnych ciemnościach, na drogę po której nie jednokrotnie samochody przekraczają prędkość, a oświetlenie kończy się na naszych lampkach i oślepiających reflektorach samochodów.
Mimo tych przeciwności, dojechaliśmy na miejsce w jednym kawałku, chwilę pogadaliśmy pojeździliśmy, a ja wraz z Goofym i nowo poznanym kolegą z Mikul, pojechaliśmy w stronę domu, zostawiając Daniela z nowymi koleżankami :D
Goofy odjechał już na skrzyżowaniu, przez co wracaliśmy już tylko we dwóch, za oświetlenie mając jedynie mojego dogorywającego Cateya na bateriach które nie dały rady wywołać żadnej reakcji po włożeniu do aparatu. Muszę się poważnie zastanowić nad kupnem coraz popularniejszej Mactronic Bike Pro Scream bo wdziałem że bardzo dużo potrafi, chociaż baterie ponoć lecą w niej jak woda. Nie wiem tylko czy dam radę ją przymocować do mojej dość nie wymiarowej kierownicy.
Tak oto minął mi kolejny piątek na rowerze w gronie innych pozytywnie zakręconych.
Pozdro

4 komentarze:

  1. Ze wszystkich zaproponowanych sposobów pisowni mojego nicku zdecydowanie wybieram "Goofy" :P

    Dzięki za wspólne rowerowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakiś nieprzytomny jestem i pisze jak by mnie przy tym pisaniu nie było :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No wreszcie ktoś uszanował moją jasność cery i zamieścił na swoim blogu aż dwa moje zdjęcia przy zachowaniu zasady, że jedno jest wyraziste i skoncentrowane na mej osobie, a w drugim robię za postać drugiego planu. Dzięki Janek!

    Co do mocowania na kierę, to się nie martw. Uchwyt ma bardzo wielką gumę redukcyjną, po ściągnięciu której lekko powinno wejść na Twoje "43 cale". Zanim kupisz, możesz przy jakijś okazji sprawdzić czy będzie Ci pasował mój uchwyt, a jak nie to wiesz gdzie trzeba iść - Castorama rulez!

    OdpowiedzUsuń